Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Walery.bikestats.pl
  • DST 56.40km
  • Czas 02:56
  • VAVG 19.23km/h
  • VMAX 42.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Holownik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lauring Cargo Party dzień trzeci

Wtorek, 1 lipca 2014 · dodano: 01.07.2014 | Komentarze 0


Dziś inauguracja sezonu pływackiego, więc postanowiliśmy zbadać na własne oczy :) czy woda już się nadaje... a  jakże, choć badaczka stwierdziła, że trochę jednak zimna :)

Trip rozpoczęliśmy od zalania bidonów w sklepie, który jest tak blisko, że aż irytuje tą bliskością :)  Torbo Bananos, una paka ciastenza...

Na początek podjazdo-zjazd w Wysokim. Z tej perspektywy jest... groźniejszy. Przyczepa dość skutecznie spycha cały zestaw w stronę pradoliny... Gdy jesteśmy naprawdę załadowani, zjeżdżać możemy tylko na niemal pełnym wstecznym ;) Chwila nieuwagi i robi się szybko, a nawet bardzo...







I po wszystkim :) Dawno temu płynęła tu Odra...





Trochę czekaliśmy na prom, bo gdy wjeżdżaliśmy na betonkę, prom płynął już na drugą stronę, był kilka metrów od brzegu :(





Nerwowa  pasażerka Czerwonego Dyliżansu :)






A w Bródkach pierwsza niespodzianka... Trasa z maluchem jest specyficzna. Po prostu musi być dopasowana do potrzeb i oczekiwań dziecka. Inna koncepcja nie ma racji bytu, nie sprawdza się... :) W tle końskie małżeństwo...




Swoboda i miłość z jaką Laurka traktuje zwierzęta jest zdumiewająca! Uwielbia je niemożliwie...














A poniżej, nowoczesne technologie w służbie wycieczkowiczów :) Różowy tablet, parasolka i lalka skutecznie poddawana kursowi obsługi urządzenia przez całą trasę...






I dotarliśmy :) Łabędź wprawdzie gdzieś zniknął, ale za to prawie nikogo nie było :)






W drodze powrotnej zaliczyliśmy (który to już raz...) zieloną tablicę do naszej jeziornej kolekcji...





Po drzemce, nie było innej możliwości: plac zabaw w Pomorsku  i ...




...i...




...kolejne stworki :) Niestety płot był za wysoki i dość trudno było się do nich zbliżyć :)

Gdy zjechaliśmy z promu, radosna deszczowa chmura zatarasowała nam drogę. Obyło się jednak na strachu :)





Chwila na reklamę ;)






I mój ulubiony podjazd, bo dobrze znany ;) Jak widać, dziś jeszcze na pusto ;) W sumie może i jest troszkę stromawo, ale krótko, więc zawał nie grozi :)




Czy postępuję jak kierowcy przeładowanych tirów?
O tak! Nadzwyczaj często ;)

W końcu trzeba zapakować siedem worków zabawek, rower Laurki, kilka kompletów ubrań, prowiant, namioty i inne klamoty. A przede wszystkim: nadmuchany materac, który na wypadek deszczu jest doskonałą peleryną, lub też blisko dwumetrową, także nadmuchaną już w domu rybkę Nemo, bądź nieco mniejszego delfina, które to morskie stwory są doskonałymi odblaskami i żaden, nawet bezgranicznie tępy kierowca nie śmie śmieć wyprzedzać nas nieprzepisowo :) Takie oto są korzyści z jazdy wypakowaną do granic absurdu przyczepką  i z dzieckiem :) Mimo to, ryzyko pozostaje...






Pozwolę sobie  na nutę lekkiego uśmiechu w związku z opisami stękających sakwiarzy użalających się, jak to ciężko wjeżdża się z sakwami :) Szkoda tylko, że nie piszą jak łatwo się zjeżdża :) Z takim wiatrołapem, to dopiero jest czad: Siedemdziesięciokilometrowy wiatr prosto w twarz, to przy nim pikuś, a nawet Pan Pikuś :) Poza tym, tripy w takiej konfiguracji, to coś zupełnie innego od szosowej nacieranki, czy też  właśnie kanguringu :) Zupełnie inne emocje. Nie lepsze, lecz właśnie inne. Uwielbiam je, bo uczą pokory i bycia rowerzystą nie tylko dla siebie... Przyjemne z pożytecznym. Polecam. John Lennon ;)












Kategoria Rodzinnie, Do stu



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!