Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Walery.bikestats.pl
  • DST 139.40km
  • Czas 06:43
  • VAVG 20.75km/h
  • VMAX 49.90km/h
  • Sprzęt Holownik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ale o co chodzi...?

Środa, 6 sierpnia 2014 · dodano: 07.08.2014 | Komentarze 0





Ot, tak przypomniało mi się, że jakiś czas temu rozmawiałem z Kolegą Golasem o harcach w jego posiadłości. Trochę to trwało, nim się zdecydowałem i urządziłem Laurze trip tygodnia :) Do przejechania w przyczepie: około stu pięćdziesięciu kilometrów, co wcale nie jest takie oczywiste i łatwe z dzieckiem, które szybko się nudzi. Dlaczego się nudzi? To słodka tajemnica rodziców... :) Wizja jazdy konno i do tego na czterech koniach przesłoniła wszelkie niedogodności: dziurawe drogi, czas spędzony w przyczepie...;)




Pan Józek z Chociul zasponsorował  taką oto, asfaltową i całkiem niezłą drogę rowerową :)
Jak to hodowcy kur. Ci, to mają gest... :)






I co się gapisz?





Były śpiewy, harmonijka i inne takie rock und roll...




W Świebodzinie toczyliśmy zawziętą dyskusję o  figurce, że jednak wcale nie wygląda jak Statua Wolności...
Nie ma przecież restauracji w koronie :)

To podjazd - wyjazd na Lubrzę za cmentarzem, a przed.... dawnym Polmozbytem... :)





To już wiadukt nad A2 bodaj w Stoku...





Trochę cofnę się w czasie: to zawiniątko ;) , to jabłka i marchewki dla dzikich mustangów Kolegi Golasa :) Ilość wystarczającva, by się z nimi zaprzyjaźnić...




W Łagowie ( o czym nieco później) przypomniało mi się, że do Jemiołowa prowadzi zacny podjazd. Lecz ponieważ przyczepa, a szczególnie przeładowana, pcha człowieka z górki, to zaadoptowaliśmy tę skłonność urządzenia do jazdy pod górkę :)  Działa jak machiny DaVinci.




Ten sam podjazd nieco dalej...





Maszt radiowo-telewizyjny w Jemiołowie...





Ot i prolog naszej misji...

Zaczarowana dorożka i... wróżka...




Pod czujnym okiem Polaka i Katolika ;) Laura miała niezłą jazdę...





W drodze powrotnej spotkaliśmy jemiołowskie kaczuchy zgodnie zmierzające do wioskowego baseniku... :)





A to już sesja na zamku w Łagowie Lubuskim...
















Podobnoż w czasie wojny ruscy nieźle ten zamek zmasakrowali...

Po wojnie ich socjalizm sponiewierał go jeszcze bardziej i obecnie jest cieniem samego siebie z lat świetności...

A tak na prawdę, to liczą się tylko brudne od trawy kolana. Może nie? :)





Przyzamkowy kościół....





Dziedziniec zamkowy trochę jakby kambodżański... ;)









Uwielbiam kamienne mury, mam na ich punkcie niemal szajbę...






Czy ten znak drogowy nie mógł by być choć piętnaście metrów przed tą wieżą mieszkalną?

Później poświęciłem się maksymalnej koncentracji, by dotrzeć bezpiecznie do Świebodzina drogą gdzie tir trąbi na tira, bo ten tira innego wyprzedzić nie może... :) Jeszcze później dzielna dżokejka zasnęła na jakieś trzydzieści kilometrów i obudziła się dopiero pod domem, choć uparcie twierdzi, że tylko udawała, że śpi :)


Na koń! :)



Na zamek:




I za mury...




















Kategoria Rodzinnie, Sto plus



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!