Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Walery.bikestats.pl
  • DST 137.20km
  • Czas 04:43
  • VAVG 29.09km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Speęd up... Speęd down... :)

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 0



Speęd up:

Obudziłem się tradycyjnie za późno :) Ale za to miałem misję stworzenia porannego śniadania :) po czym pośpiesznie przetarłem Mariannę i ruszyliśmy zrobić zdjęcie Bobru za Krosnem Odrzańskim bez barierek, bo jakoś ciągle mi się nie udawało ;)





I jest! Wreszcie bez barierek:)

Chociaż...





Ups... Znowu... ;)

Zdziwienie mnie nieco ogarnęło, bo na tym postoju wypiłem cały zapas domowego soku, czyli dwa litry naraz... hm...
Ale ta tablica wszystko wyjaśni:





Dobrze, że w tej części trasy wiał bardzo mocny, boczny wiatr, bo możliwe, że ugotowałbym się, zwłaszcza, że większość dzisiejszej przejażdżki miała być w słońcu... Taki pomysł :) Bardzo lubię drogę z Zielonej Góry do Gubinka, nawet jestem w stanie tolerować odcinek do Krosna Odrzańskiego (kierowcy...). bo: jest to droga o dobrej i bardzo dobrej (od Krosna) nawierzchni i fajnie się  nią naciera :) i mimo delikatnych podjazdów jest z górki ;)  (przynajmniej do mostu na Bobrze)




Speęd down:

Od Krosna do Gubina wiatr chłodził w dalszym ciągu bardzo intensywnie, lecz już nieco bardziej od przodu, w lewe oko dął :)





Żary... tropiku...

Od skrzyżowania na Biecz, Lubsko, wiatr zawiewał, i to bardzo bardziej (to dobrze, bo jechałem teraz pod słońce), ale spryciula atakował mnie prosto w nozdrza :)

Ten fragment drogi jest miły,, ruch znacznie maleje, niestety nawierzchnia aż do Nowogrodu Bobrzańskiego ( z wyjątkiem obwodnicy Lubska ) choć sprawia wrażenie zadowalającej, jest niestety, delikatnie ujmując albańska, co w połączeniu z dzisiejszym wiatrem może nieco irytować. Lecz jest na to sposób: wyluzować i jechać po prostu wolniej, chyba, że stan naszego kręgosłupa jest nam obojętny...





Biecz...




Wielka szkoda, że to ruina... ;(

Na pocieszenie zapełniłem kieszenie śliwkami węgierkami, bo i tak jechałem wolno, pusta droga, więc pożerałem je bezlitośnie. A, że to śliwka wiejska, nie chemiczna, to i nadzienie miała. Tak, różowe robaczki... :) Wszak białko w drodze też się przyda :)  Pychota...

Po postoju w Nowogrodzie Bobrzańskim przy wodopoju, było już normalnie, a wiatr owiewał  tym razem prawe oczko i uszko :) W międzyczasie, zadzwoniła do mnie przera Żona, bo w domu oberwanie chmury i gradobicie :)
Poczułem skutki tej ulewy zjeżdżając z wilkanowskiej moreny...





Spodziewałem się sporego i miłego ochłodzenia, a tu... Jakbym wjechał na most nad gotującą się w czajniku wodą...
Trochę to niebezpieczne doznanie, bo chwyty i rogi momentalnie zrobiły się mokre, a ręce zaczęły mi się ślizgać. I to wszystko na zjeździe :)  Ale co? Ja nie dam rady? ;)

I tak oto kompletnie mokry, bynajmniej nie od deszczu wróciłem radośniejszy do domu :)

A oto prawdy licznikowe, by nie było, że istnieją tylko gówno prawdy...





średnia całości...





Maksymalna...





Czas...





Dystans...


Ronald Regan mawiał, że fakty to bzdury. Więc i ja mam, do tego dwa rodzaje bzdur i jest mi z tym doooobrzeee... :)


Prędkość maksymalną wpisuję z licznika...





















Kategoria Merida, Sto plus



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!