Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Walery.bikestats.pl
  • DST 139.20km
  • Czas 05:51
  • VAVG 23.79km/h
  • VMAX 48.70km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jajka wysmażone, czas wracać, czyli triady część trzecia, ostatnia

Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 04.08.2015 | Komentarze 5

Mam dość dużą łatwość, radzenia sobie z brakiem snu - trening, trening... ;)), to naturalnym dla mnie było, że po kręceniu wokół Kórnika, wrócę do domu, nie dość, że rowerem, to z ...marszu :) No dobra: wziąłem prysznic, pakowałem resztę gratów, pożegnałem się ze wspaniałymi ludźmi, z którymi miałem wielką przyjemność czynić rowerową wartę  na straży Kórnika :) Sugestia Elizium, że mogę to zjawisko potraktować jako jedną wycieczkę, nie przemawia do mnie, bo:

1. Maraton, to maraton, i tyle. 
2. Brałem prysznic po maratonie, więc ułatwiłem sobie sprawę - na śmierdziela jest trudniej :)
3. Przerwa od zakończenia maratonu, do mojego startu w stronę domu, dla mnie była zbyt długa. Wyjechałem około południa.
4. To i tak nie byłby tzw. rekord dystansu non stop, więc miałem na to mocno wy...bane...
5. Nie o bicie rekordów mi w życiu chodzi...
6. Zawsze znajdzie się ktoś, kto bardziej, mocniej, więcej, dalej... Świadomość tego stanu rzeczy pozwala mi pokornie zmagać się z samym sobą, nie ze Światem, dyskretnie, bez świateł.

Pojechałem do Domu krajówką, bo wydawało mi się, że będzie sprawniej. Nic z tego. Mnogość ścieżek rowerowych wzdłuż trasy, powodowała ból głowy :) Jednak miało to jakiś sens: przy spowolnionej reakcji na cokolwiek, dawało mi to szanse na w miarę bezpieczne dotarcie do domu:)

Już za Mosiną wiedziałem, że się usmażę. Pola, pola i pola...
Sama jazda, bez przygód, bardzo spokojna ;), bo po cóż jeszcze się dogrzewać :) W Kopanicy dłuższy postój pod sklepem. Czipsy, kola i drożdżówa lukrowana poprawiły mi morale. Od Sulechowa, aż pod dom, szatan we mnie wstąpił i nakazał zdzierać łacha z kierowców stojących w korku ( bo na S3 coś tam się wydarzyło) Jak nie z prawej, to z lewej ich brałem :)))

Sumując: od piątkowego południa do niedzielnego, poźniejszego popołudnia :) mój licznik pokazał, że niby przejechałem 871km i coś tam metrów. Wydaje mi się to całkiem prawdopodobne, tym bardziej, że czuję to w nogach :)




W kierunku środka patelni... :)



Skwierczę już nieco... :)))

Trop:


Kategoria Merida, Sto plus



Komentarze
Walery
| 13:32 poniedziałek, 17 sierpnia 2015 | linkuj Właśnie! W temacie mocarstwowości niech zapanuje dyskretna cisza :) A okienka? To tylko kolejny dokument statystyczny, podobnie jak ślad gps, zdjęcia... Emocje i tak są tuż nad łańcuchem, więc okienko to marna słodycz dla duszy... Taki... gadżecik :)
Waskii
| 08:16 poniedziałek, 17 sierpnia 2015 | linkuj hehe tak też skwitowałem tę wypowiedź "kolarsko i pisarsko jestem taki sobie z naciskiem na sobie" :) Nie będę zbytnio podejmował dyskusji o naszej czy Waszej mocarstwowości ale pod Twoim "jazdę na rowerze traktuję jako terapię duszy" podpisuję się oburącz :)
Co do okienka - nie zależy mi na okienkach i wiem, że Tobie też ale czasem karmię moją przekorną duszę takimi małymi złośliwościami w kierunku tych, którzy tak bardzo się nad nimi spinają :)
Walery
| 19:57 niedziela, 16 sierpnia 2015 | linkuj Wąski - Przede wszystkim dziękuję za pozdrowienia :) Nawet gdybym jednak zmienił zdanie i połączył te dwa tripy, to i tak nie będę już w sierpniowym okienku :)))))) Wydaje mi się, że oszukałbym też sam siebie, a to prosta droga do alkoholizmu albo proszków :) A co do "kolarsko taki sobie" , to uśmiałem się setnie, gdy czytałem to w komentarzu (chyba przy Twojej relacji).
Ja mam na to odpowiedź, parafrazę jakiejś weselnej piosenki: " enter, jak to łatwo zrozumieć..."
No i miałbym przede wszystkim w nosie takie niemerytoryczne komentarze. Bo ja jeżdżę dla siebie nie dla świata. Ku mojej radości i przyjemności, a czy jestem dobry, kiepski, czy inny, to... mnie yyy... niezbyt interesuje. Czasy, dystanse, średnie itp, to tylko nieudolne usystematyzowanie emocji, których doświadczamy w trakcie kręcenia, tak sądzę. A, że niby mocny jestem? Oj, nie...Nawet kolarzem nie jestem, bo nie mam kolarzówy :) Jazdę na rowerze traktuję jako terapię duszy. Zupełnie mnie nie kręci zwiedzanie Antarktydy, czy też Peru na rowerze nie jestem rowerowym podróżnikiem. Nie jarają mnie wyścigi- nie jestem sportowcem, amatorem... Jeżdżę bez kalkulacji, czyli ile jestem w stanie, tyle jadę, a jak już nie mam siły, to po prostu się toczę :))) Czyli niekoniecznie zaliczył bym siebie do mocnych. To bardzo względne i z braku ścisłych kryteriów trudne do ustalenia. No i zawsze znajdzie się ktoś, kto bardziej...
Waskii
| 10:16 sobota, 15 sierpnia 2015 | linkuj Ja bym podał razem z czystej przekory - tylko dlatego, że znajdzie się ktoś kto to podważy.
Bardzo podoba mi się stwierdzenie "6. Zawsze znajdzie się ktoś, kto bardziej, mocniej, więcej, dalej... Świadomość tego stanu rzeczy pozwala mi pokornie zmagać się z samym sobą, nie ze Światem, dyskretnie, bez świateł." Tak trzymaj. Ja również tak uważam tylko, że ja jestem "kolarsko taki sobie" a Ty jak widzę zaliczasz się do tych zdecydowanie mocnych. Pozdrawiam.
elizium
| 12:11 środa, 5 sierpnia 2015 | linkuj bezwzględnie dystans należy zsumować z maratonem. Na BBT ludzie śpią, a mimo to podają razem. Ty jechałeś (mimo przerwy) faktycznie od razu, więc uważam, że powinno być łącznie z sobotnio/niedzielną trasą :D
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!