Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Walery.bikestats.pl
  • DST 76.20km
  • Czas 02:49
  • VAVG 27.05km/h
  • VMAX 55.70km/h
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ciepło, zimno... ciepło, zimno...

Piątek, 29 kwietnia 2016 · dodano: 29.04.2016 | Komentarze 1


No i proszę! Słońce, błękitne niebo, na starcie 14 stopni, pod koniec niecałe cztery... :) Dziewczyny na basenie, to ja hyc na rower :)
Po drodze wody nie brakowało. Stawy, jeziorka, strumyki i... bajorka. Ale, nie... Spotkałem trzech szoszonów, wszyscy kulturalni. Miło się zdziwiłem. Jeden bawił się na rowerze czasowym chyba. Miał nawet pełne koło z tyłu. Nakurzał, aż miło. Nakurzał, aż się odwróciłem. Nakurzał, aż mi szczena podrygiwać w stronę ziemi poczęła. Nakurzał wprawdzie z wiatrem, lecz to niewiele zmienia. Bez wiatru też pewnie by nakurzał. Tak nakurzał, że aż dostałem na chwilę kaszlu z wrażenia. Powiedziałbym nawet, że to było dobre, ale nie jestem bogiem :)  To też nie ma znaczenia, bo i tak nieźle nakurzał :) Bardzo mi się podoba nakurzanie,, ale czy dałby radę nakurzać tak cały dzień i noc całą, jak nakurzał tę chwilówkę? Jeśli tak, to uznam go za Super Nakurzacza kwietnia. Ciekawe...




Tu podobno było najbardziej pod górkę. Nie byl bym taki pewien. Najczęściej pod górkę i to bardzo miałem do szkoły :)
 




Nie ma to jak robić zdjęcia... pod górkę :))) Zawsze to jakieś usprawiedliwienie (dla tłumu), że tak wolno :))))






Twierdzenie, że Lubuskie ma kiepskie drogi, jest mocno naciągane :))))








Kiedyś, yyyy... kiedy to było??? :)))) ten staw był dziki, mniejszy i fajniejszy... Dojeżdżaliśmy tu maluchem w sześciu, czasem siedmiu. Niestety pewnego razu odpadło mu koło, temu misiu,yyyy... maluchowi :)





No i wątek romantyczny: Pod tymi właśnie, dziś już drzewami, a dawniej drzewkami, czy nawet krzakami, niejednokrotnie spotykałem moją Żonę. Co za niespodziewane spotkania to były... Nogi w wodzie, a głowy w chmurach :))))

No i coś dla miłośników statystyk:  

Zjadłem jedno czerwono - zielone jabłko.  A jakże, nie obyło się też bez małej coli, tym razem wiśniowej :)





Kategoria Do stu, Merida



Komentarze
Trollking
| 16:20 sobota, 30 kwietnia 2016 | linkuj "Pod tymi właśnie, dziś już drzewami, a dawniej drzewkami, czy nawet krzakami, niejednokrotnie spotykałem moją Żonę".

Hmmm. Rozmowy niedokończone? :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!