Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Walery.bikestats.pl
  • DST 366.30km
  • Czas 15:13
  • VAVG 24.07km/h
  • VMAX 70.60km/h
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Woreczek świeżego jodu w górach? No co Ty najdroższa...

Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 22.05.2016 | Komentarze 4



Staropolskim(?) zwyczajem, zacznę od początku, czyli, a więc było to tak:
W domu, stuletnie zapasy soli morskiej są na wyczerpaniu, a więc ;), ktoś musi zadbać o zajęcie dla przyszłych pokoleń urologów i ich kolegów z branży - nefrologów. Było losowanie i padło na mnie :) Ale, jak zwykle ociągałem się serdecznie i dyskretnie, aż tu nagle...

Jedziesz po tą sól czy nie?
No dobra... Pojadę... Niech Ci będzie...
Ale w sobotę masz wrócić! Sól jest mi potrzebna do ogórków!

Hm, jak to zrobić... Szybko, to i tak nie dam rady, bom leniwy. Autobusem też nie bardzo, bo jak będzie kontrola bagaży, to cały zapas soli szlag trafi, gdy służby uznają ją za narkotyk... :)  Samochód może zardzewieć, to lepiej nie... Jest!!! Przecież jest sól himalajska, to pewnie jest też sól karkonoska. A nawet jeśli nie, to kupię sól himalajską w Karkonoszach, bo blisko, no i zdążę wrócić do sobotniego wieczora, kiedy to małżonka rozpocznie wielką akcję dosypywania soli morskiej do ogórków lądowych... 

O, ja biedaczysko! O, ja nieszczęśliwy! Sam, w ciemną noc... ;)

  Miałem wystartować o 22.00 :) Blisko półtorej godziny udawało mi się ściemniać Małżonkę i gdy już prawie zasypiała ( a ja radośnie podrygiwałem, że może nie będę musiał jechać... ) niespodziewanie ryknęła: Ty wiesz która jest godzina!!!??? O której miałeś jechać!!!??? Ruszyłem więc ;) z oporami około godziny 23.30 (jakoś tak). Warunki pogodowe były doskonałe - minimalne zachmurzenie, wiatr umiarkowanie silny, czyli nieprzeszkadzający i jasno, bo księżyc tak świecił, jak najlepsze reflektory stadionowe. Bez krzty przesady można było jechać bez świateł! Ale są jeszcze polskie drogi, które niestety wymagają dodatkowego inteligentnego(!!!) doświetlania :) 

Dwudziestka siódemka do Nowogrodu Bobrzańskiego minęła mi nadspodziewanie spokojnie i dość szybko. Naprawdę trzeba być ciaptakiem, by tego kawałka nie przejeżdżać stosunkowo żwawo. Asfalt bardzo dobry i jak nie ma śmierciodawców obok, czyli w nocy :) jest na niej baaardzo miło...
 



Żagań, mimo różnych historycznych akcentów mnie nie interesuje ze względu na okoliczność stacjonowania w nim poradzieckich jednostek wojskowych. Takie miasta są kulturalnie(?)specyficzne... ;) Osobiście mówię im serdeczne wypier...alać ode mnie jak najdalej... Krosno Odrzańskie też... :))))

 



A przy wjeździe do Iłowej remont... Wreszcie :) Wprawdzie to światło ciemno oliwkowe, to drugie, w tle - żółte oznaczało chyba, że zaraz będzie zielone trawiaste :))))





Dalej nic się nie działo. Ciemno, czyli jasno. Pusto,, czyli dwa samochody na krzyż...





Mój ulubiony ostatnio niebieski szlak, mocno wieczorową porą :)





Na moście, wiadukcie, kładce nad linią kolejową w Węglińcu ( w okolicy) :)





Mniej lub więcej księżyc, tak właśnie rozświetlał noc :) Rewelacja!!!
A nad ranem tak... Właściwie, to warunki był takie, jak w czasie najkrótszej nocy w roku :) Niesłychanie jasno...





W Lubaniu przecinałem trzydziechę, której serdecznie nie lubię bardzo... ;)





No i chciało mi się spać :)))) A zdjęciu, to nawet obraz ze zmęczenia i senności się rozmazał :)





Gdzieś między Lubaniem a Leśną...





W leśnej na mostku spotkałem wracającego ;) do domu Jegomościa, który tak oto zagaił przyjacielsko:

Fajnie tak rano pojeździć! Jeszcze nie jest gorąco...
Pewnie! Samochodów jeszcze nie ma...
No... 





Nagle poczułem chleb! :)))))





Lubię Leśną, bo... nie mogę powiedzieć, ni pisać dlaczego... Wystarczy, że lubię...





Kraty...Wszędzie kraty... Dobrze, że chociaż na orlenach toalety nie są zakratowane... Co za kraj(?)!







Jak mawiał pewien dziadek: Widoczne wejścia są widoczne, a niewidoczne - niewidoczne. Tyle!!! ;)






Tablica upamiętniająca więźniów, którzy zginęli zupełnie niepotrzebnie - sfinansowana za unijne(czyli, czyje? ;)) pieniądze. Taki niewesoły żart historii...





Zacząłem się domyślać, że te czarne pofałdowania horyzontu, to składowiska soli morskiej, czyli karkonoskiej :) No to pojechałem w tę stronę :)






Zamek Świecie... Przed jednym z przydomowych ogrodów ujrzałem drewnianą tablicę z napisem: Znaleźliśmy swoje miejsce na świecie.

Historia pełna emocji, albo emocje ukryte w historii Poruszyło mnie to bardzo... Poruszył mnie także podjazd w tej wiosce (a może tuż przed lub tuż za - nie chce mi się sprawdzać)  Dość wymagający, a zwłaszcza dziurawy :)










Ktoś, coś tam remontuje! I to na poważnie! Brawo!!! To niebywale budujące zjawisko!!! :)))))





Znowu ujrzałem solne kopce. Tylko w którym jest sól morska??/





Relacja bez selfie, to nie relacja :) Ta jest szczególna, bo raziły mnie promienie gamma ;) W tych okolicach, to nic szczególnego;)
Ale dla podniesienia dramaturgii przejażdżki, warto o tym wspomnieć :)))





Poniżej znak, że dojechałem do... Słynna Sowa ze Świeradowa :))))))





Wjechałem do Świeradowa, zdroju , a jakże i zainteresowałem się ulicą Górzystą :) W końcu znajome miejsca są jak magnes neodymowy... Na drodze dedukcji średnio zaawansowanej wydedukowałem, że gdy wjadę ulicą Górzystą na sam szczyt zjawiska przyrodniczego od którego to wzięła swą nazwę, to dotrę do najświeższych pokładów... Tak!!! Soli!!! :)))









Dotarłem do kresów ;) asfaltowych, dalej do leśniczówki szutrem...
Niestety, droga tak okazała się Drogą dla Prawdziwych Kozaków. Ja nie jestem obuwiem, więc zawróciłem, no bo jakże mógłbym inaczej ;) W nagrodę popatrzyłem sobie na strumyk:





Popatrzyłem też tu:





A nawet spojrzałem raz jeszcze... Nie... Tam, to ja już nie wjadę... A z całą pewnością nie muszę :)))))





Po czym zalogowałem się na krzesełkach przed sklepem i lubieżnie nasączyłem organizm bakteriami coli... Informacja dla Rodziny: tekst o coli jest tylko zamierzoną fantazją podmiotu delirycznego i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. 





Ilekroć tędy przejeżdżam ;) zdjęcia robię niemal w tym samym miejscu. Nie wiedzieć dlaczego... Za to historia dobrze wie. I wystarczy... :(





Rozdwojenie jaźni, spowodowane tabliczką z informacją dla debili...







No... Niby miałem jechać do Karpacza, bo tam większe górki, to i sól łatwiej zdobyć... Do Szklarskiej też, ale po drodze przypomniało mi się, że mógłbym jeszcze pojechać gdzieś indziej :) Na Zakręcie Śmierci skręciłem w tę właśnie stronę :)









Tu, to przynajmniej widzę analogię do mojej drogi do szkoły. Też pod górkę :))))





Podjazd do Szklarskiej od strony Świeradowa jest dość łagodny i dopiero tu zrobiło się temu misiu ciepło... :)))






Z cyklu suchary na każdą okazję:

Popatrz jaki piękny las!
Nie widzę, bo mi drzewa zasłaniają...





W rzeczywistości, od samego początku zamierzałem pojechać tu :) 





Dzięki biegłości w stosowaniu socjotechnik stosowanych, wkręciłem Żonie, że nasza Rodzina ma w sobie za mało soli mineralnych. W związku z tym, że Małżonka w odróżnieniu ode mnie jest Odpowiedziałną Mamą, zafrasowana, wymyśliła, że na pewno :) pomogą nam ogórki kiszone z solą morską. Ponieważ, zaginął ( oczywiście przy mojej pomocy) woreczek na świeży jod, to na drodze socjomechanizmów, o których nie będę pisał, bo to wielka tajemnica :)))) , jedyną opcją jawiła się przejażdżka po świeżą (tylko i wyłącznie) sól morską, czyli himalajską w Karkonosze :)





To zdjęcia osobiste... Z osobistą historią... Znam jednego jegomościa, który odkrył patent na dramatycznie szybkie wyczerpanie zapasów alkoholu w ciemnym lesie, w ciemną noc...  Otóż, wspomniany jegomość wymyślił sobie, czyli że sobie wyobraził, że...






W tym strumieniu :) płynie wódka i poszedł się napić :))))) Gdybym tego nie widział, to pewnie  za żadne skarby nie uwierzyłbym w takie brednie. Nie dość, że widziałem, to poczułem.W tym strumieniu naprawdę płynęła wódka :))))))))





Na Orlu zjadłem, popiłem herbatą z cytryną... W tym miejscu pozostawię Szanownych Czytelników w rozgoryczeniu. Nie wstawię zdjęć żurku, kiełbasy, najtańszego keczupu i musztardy jako atrakcji wycieczki :))) Nic z tych rzeczy. He,he...





Że niby miałem w planach zajrzeć do Harrachova? A może to nie były moje plany ? :)
Ja na drodze eksperymentu postanowiłem stoczyć się na dół, do Szklarskiej Poręby Głównej :)





Nie gnałem na złamanie karku, bo doświadczony dwukrotnie wypadnięciem z toru jazdy w krzaki, nie za bardzo pragnę bobslejowych emocji :) Poza tym technika mojej jazdy na zjazdach jest więcej niż skromna... ;) Za to wiem jaka jazda jest przed zjazdem :)))))








Podjechałem sobie ze Szklarskiej na Zakręt Śmierci. Lekko się zgrzałem ;), ale to dobrze, bo zjeżdżając z Jakuszyc nic niemal nie kręciłem  i  trochę mnie schłodziło :) Takie podjazdy są fajne :)  Zjeżdżając w stronę Świeradowa, natknąłem się na aero szoszona którego mijałem bez specjalnego wysiłku. Bawi mnie to bardzo i śmieszy. Koleś ugniatający jajka na górnej rurze z broda opartą o mostek, kolana wciśnięte między golenie widelca  i szprychy... Nic nie zastąpi dobrych piast (niepasteryzowany), jeśli chcemy stoczyć się szybko na sam dół... ;)

Pojechałem sobie przez Lubomierz, żeby się uśmiechnąć do samych swoich. Ups... To raczej nie sami swoi... W większości przyjezdni ze wschodu... I za ??? na moim ulubionym parkingu relaks, relaks... :)





Ukryte znaczenia vol. 2341:





Kraty w oknach, biała ściana, szyld(?) browaru... No co to za miejsce? Dom szalonego wariata! Pławna 9 :) 
Rewelacjny jest też zjazd z Pławnej Górnej do Pławnej ... Dolnej. Po remoncie, przez całą, długą wioskę zjeżdża się wyśmienicie. Podobnie wyśmienicie wjeżdża się :)


Motywu kratowego ciąg dalszy: Krata broniąca dzielnie dostępu do pola przed Szprotawą. Świetny patent, zwłaszcza tylko z jednej strony:))))

Aaaa... W Bolesławcu nuda. Dworzec autobusowy pusty, pod sklepem pijaczki, a ceramika też jakaś inna niż dawniej...
Niezbyt miło jedzie się z Lwówka Śląskiego do Bolesławca. Droga wąska, zniszczona i spory, a nawet duży ruch samochodowy ze znacznym zagęszczeniem debilizmu na każde przejechane sto metrów... :( Nie polecam tego odcinka. Jeśli nie trzeba, to lepiej tamtędy nie jeździć...



Z cyklu: Od niedawna bardo ciekawi mnie Kożuchów :)





Statystyki:

1. Woda - cztery butelki, nie pamiętam, czy duże...
2. Cola - mała - dwie
3. Drożdżówki - dwie ( tzn. pączki )
4. Rogal z musem palmowo-cukrowym aromatyzowanym - dwa.
5. Żurek - jeden.
6. Kiełbasa - jedna, w rzeczywistości jedna i kawałek, aby waga porcji się zgadzała :) 
7. Herbata - jedna.
8. Siku - cztery.
9. Kupa - zero.
10. Czipsy - jedna paczuszka.

Sól morską, czyli himalajską, tzn karkonoską znalazłem z tyłu kuchennej szafki,, po powrocie do domu. Mamy czym uzupełnić mineralność naszych organizmów. :)))

Trop:


Dche koniec.


Kategoria Merida, Trzysta plus



Komentarze
Walery
| 21:32 niedziela, 22 maja 2016 | linkuj UBT1178 - Dzięki!

Trolking - Coś, kiedyś, nie spodobało mi się w Jeleniej Górze i postanowiłem ją omijać. Nawet nie pamiętam już co :)


rmk - To miłe, a i ego me też zadowolone :) Pochwały są jak woda na młyn... ;) Wieliczka nie za bardzo ;) Ciągle pod górkę. Wolę nad morze. Dużo więcej opalonych lasek, niż na południu :)
rmk
| 20:12 niedziela, 22 maja 2016 | linkuj No co tu dużo pisać Walery - podobało mi się, oj podobało ;]
Następnym razem nie ma co się zastanawiać tylko obrać kurs na Wieliczkę. Za pomysł nie masz co dziękować ;)
Trollking
| 17:17 niedziela, 22 maja 2016 | linkuj Sol-enne gratulacje za dystans i relację.

Wszystko fajnie, ale czemu nie zajechałeś do Jeleniej? Błąd to niewybaczalny, ale wybaczam :)
UBT1178
| 12:30 niedziela, 22 maja 2016 | linkuj Super relacja pozdrawiam!!!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!