Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Walery.bikestats.pl
  • DST 46.40km
  • Czas 03:24
  • VAVG 13.65km/h
  • VMAX 27.80km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Doba pełna wrażeń ;)

Wtorek, 28 czerwca 2016 · dodano: 30.06.2016 | Komentarze 8

I przyszedł dzień w którym na trasę wyruszył okazjonalny  Family Bike Team :) Koncepcja nie zakładała przejazdu z Domu na Księżyc, dzięki temu nasze wyluzowanie sięgnęło zenitu już na starcie - zapomnieliśmy zamknąć nasz rowerowy garaż, w którym mieszkają dżemy i inne przydatne nie wiadomo kiedy, ale bezwzględnie muszące tam zalegać stworzenia, takie jak stare koło od roweru, szafka, która nie zmieściła się w kuchni, butla... bez wina, itp... :) Po tym falstarcie, wyruszyliśmy na dobre...
Prom w Pomorsku czynny, dalsza droga niemal pusta, to wybór trasy był jedynym słusznym... Ha, największą prędkość uzyskaliśmy na zjeździe do Wysokiego :) Hamulce piszczały, muchy rozbryzgiwały się nam po nosach, a wiatr masakrował dziewczynom fryzury :)
Pierwszy gastro postój już przed promem :) Młodzież szybko spala, to i często uzupełnia moce :) W Odrze poziom wody dość niski, ale prom jeszcze ;) pływa - emocje miały pojawić się nieco później :)))) Drugi postój już po drugiej stronie Odry na placu zabaw w Pomorsku. Zgodnie z ustaleniami -  dwa przejazdy w mikro parku linowym, jeden drążek i... jedziemy dalej. Ha! Nic z tego! :))))))) Przejazdów było, yyy... nie wiem ale jakieś pół godziny :)))  Za to nie było wycieczki po drążkach :) Zawsze to jakiś postęp w minimalizowaniu czasów postojów :) Ruszamy... Z Pomorska do Brodów niedaleko, spokojnie, to też nic specjalnego się nie wydarzyło, prócz nieustającej zagadywanki Laurki, by kilometry szybciej jej mijały ;)  To takie zjawisko, którego jeśli się wielokrotnie  nie przeżyje, to dość trudno jest je zrozumieć, a zwłaszcza bez lęku stosować :)








A w Brodach, na zachętę...









No i bez samo lansu wpis się nie liczy: Choć wcale na to nie wygląda, nasza przyczepa jest przeładowana. Gdy moja Żona uzna, że coś na pewno nam się przyda, to nie ma dyskusji :) Było tam wszystko, naprawdę wszystko... :)))))) Aaaa.... Zabrakło tylko naszego kota, jego miseczki i kuwety :))) Konsekwencje przeładowania? Jakie konsekwencje? Jeszcze nie teraz ;)

Kolejny postój, a jakże pod sklepem z ... lodami w Nietkowicach :) Ale, nim to nastąpiło, zdążyliśmy lekko nasiąknąć deszczykiem pomiędzy Bródkami, a właśnie Nietkowicami. Fajnie było :) Chińskie pelerynki spisały się doskonale, a niezastąpiona folia malarska XXL, jak zwykle otoczyła opieką naszą wypasioną przyczepę ;) Po około trzydziestu minutach ruszyliśmy dalej, a morale nie ucierpiało nikomu :)

Za Nietkowicami, dość długa prosta, aż do przejazdu kolejowego pełna tajemnic... A to sarny przed nosem przeskoczą drogę, a to jakaś żmija nieśpiesznie przemknie między szprychami, a to...





czaple na swym stałym żerowisku dostojnie, acz z dużą nieufnością pląsają :)





A przejazd kolejowy, jeśli akurat przemknie nim szynobusik także może być dostawcą wrażeń... Kwestia skali potrzeb ;)
W Będowie postoju już nie było, bo dobry bajer, jak zawsze działa wyśmienicie: po co stawać, jak za dwa zakręty jest już jezioro? No, po co? :) Zadziałało i na widok jeziora, Laura tak przyśpieszyła, jakby to był zjazd z Jakuszyc do Szklarskiej :)))) Spryciula, oszczędzała moc na finisz :) Był to także skuteczny trening minimalizowania postojów :))))





Prezes FBT w trakcie zasłużonego odpoczynku, po wyczerpującej jeździe :)
Dość często jeździmy sobie właśnie nad to jezioro, bo... mamy pociąg do wody. A to dowód:





I teraz najważniejszy cel tej wyprawy(?)
Robimy to właśnie po to:





Dzień mijał jak w bajce, aż wreszcie okazało się, że jednak czegoś (już) nie mamy. Z radością pojechałem do Szklarki po bułki i colę, bo zapas dziwnym trafem wyczerpał się :) Ale zanim zrobiłem zakupy:





 Wczesnym wieczorem odwiedził nas inspektor programu 500+ Jakiś taki płochliwy był...





W nocy, żaby, żaby, żaby, żaby... :))))
A nad ranem piękny wschód słońca, lecz chwilę później kap, kap, kap... ;) To nieważne, że o tym deszczu (burzy raczej ) wiedziała moja żona (a nawet ja), to nic, bo jak coś postanowi, to po prostu to robi. I ja też :))))) Niechętnie wychyliłem się z namiotu. Po co? A po występującą już wcześniej w opowieści niezastąpioną folię malarską, dobrą na każdy deszcz, a nawet burzę ;)





A po burzy, bo jakże by inaczej:





Gdy około dziesiątej rozpogodziło się nieznacznie, zaczęliśmy pakować manatki i gdy już prawie ruszaliśmy... ;) Guma w kole przyczepy... :) Ale, co tam! Jest zapas, to stresu nie ma :) Ruszyliśmy ponownie i nim dojechaliśmy do drogi Świebodzin  -  Krosno Odrzańskie, kolejna guma, tym razem w... przyczepie :))))))) Ale, co? My nie damy rady? :))))) Ruszyliśmy dalej, a ja w duchu, czyli w ciszy zastanawiałem się ile ujedziemy z przeciążoną jedną osią w przyczepie. Nie chciało mi się spuszczać powietrza w drugim kole. Ignorancja? Głupota? Nie... Lenistwo ;) Jechaliśmy sobie nieśpiesznie i tym razem w Będowie zatrzymaliśmy się pod sklepem na zimną kawę i inne takie :) Dziewczyny przejechały z dwadzieścia metrów i z radością sentymentalną, Laura krzyknęła: Tato! Przecież my tu byliśmy z dziadkiem zbierać ślimaki w tej Odrze :)


Później znowu czaple. Mają chyba parcie na szkło ;)




Foto baj maj Żona


Oczywiście, był to kolejny powód do relaksacyjnej zadumy i przerwy na chrupki z dżemem truskawkowym :)





Chwilę później okazało się, że promy w Brodach i Pomorsku są zamknięte ;) co oznaczało, że w najgorszym przypadku musimy jechać do Sulechowa (14 km) i do Zielonej Góry i jeszcze do domu, jakieś czterdzieści więcej. Hm...Hm... Sam dystans, to jeszcze nic. Do Sulechowa droga spokojna, lecz do Zielonej Góry, przez Cigacice w okolicach godziny piętnastej jazda z dzieckiem i przyczepą dość mocno mnie niepokoiła... ;) Ale, że ponieważ, bo, czemu by nie... jestem dzieckiem szczęścia, to tuż przed Brodami w trakcie sikustopu zadzwoniłem do Koleżanki mieszkającej właśnie w Brodach :) z pytaniem, czy czasem się nie nudzi w domu, bo przecież wakacje są i czy nie zechciała by zawieźć moich dziewczyn do domu :) Ponieważ, nie miała wyboru, to chętnie przystała na moją propozycję, pytając tylko, czy dziewczyny lubią pomidorówkę i za ile będziemy :))))) Dobrzy znajomi, to jednak skarb. Też czasem zdarza mi się być jak moja Koleżanka z branży :)  Uspokoiwszy małżonkę i Laurkę ruszyliśmy do Brodów, zostało nam może ze dwa kilometry i wtedy, jak nie trzaśnie, jak nie szurnie! O! urwali koło durnie ; ) Tak właśnie! Urwało się koło temu misiu :)




Muchy, słońce i łzy... ;)





Tato! Ja, tak kocham tę moją przyczepę! I jak my teraz będziemy jeździli nad jezioro???
Cóż, dziecko... Zwyczajnie... z jednym kołem... :))))))

Po szybkiej akcji z przepakowaniem bagaży i zmęczonej życiem przyczepy do auta ruszyliśmy do Brodów na... pomidorówkę :)

Zeszło nam trochę na paplaniu o motorach, koniach i bluesie...Dziewczyny pojechały z Agą do domu, a ja po dość długiej relaksacji też nieśpiesznie ruszyłem w stronę Sulechowa ...

 Ale o tym, w następnym wpisie :)









Komentarze
mors
| 00:06 piątek, 8 lipca 2016 | linkuj Ekstremalna wyrypa, zresztą średnia mówi wszystko. ;)

Przyczepki obładowane "wszystkim" kojarzą mi się z Cyganami. ;))

Mieć rodzinę, w której wszyscy lubią rowery to nie lada fart!
Walery
| 15:16 niedziela, 3 lipca 2016 | linkuj Usunąłem niewygodne komentarze :)
Walery
| 01:30 niedziela, 3 lipca 2016 | linkuj Zacna ta górka jest, nie powiem, tylko krótka :) No i często ją ogarniamy rodzinnie. Może przez to wydaje mi się zwykłą górką jakich wiele.
Trollking
| 13:58 sobota, 2 lipca 2016 | linkuj Sorry, zaspamowałem Cię - BS się zawiesił :)
Trollking
| 13:52 sobota, 2 lipca 2016 | linkuj Dawno nie byłem, może górki zaczęli wyrównywać, bo pamiętam ją jako zacną :)
Walery
| 22:50 piątek, 1 lipca 2016 | linkuj Aaaa... Jeśli prom jest zamknięty, to można przejechać Odrę kładką przy moście kolejowym w Nietkowicach :)

Mostu kolejowego między Pomorskiem a Cigacicami nie polecam, bo wąsko tam jest ;)
Walery
| 22:45 piątek, 1 lipca 2016 | linkuj W przyczepie oś się przetarła w kole, które miało powietrze... Bunt na pokładzie :) Jak na chińszczyznę spisywała się rewelacyjnie. Po delikatnym tuningu, była w stanie znieść dużo więcej i przy większych prędkościach. Sądzę, że to było raczej już zmęczenie materiału z którego ośki były zrobione. Przez ponad sześć lat nie było poważniejszych awarii. Raz tylko urwałem koło o barierki na wiadukcie, po czym zamontowałem ją na bagażniku i takim camperem pojechałem dalej :)))) Niebawem osie będą podobno ze stali czołgowej :), a z pewnością ze stali, którą toczy się kilka razy dłużej od supermarketowej i przy wolniejszych obrotach...:) Koszt regeneracji niwielki - jeden...litr ;) Będzie moc :))))

Górka w Wysokim jest dla niedzielnych emtebów ;) Moja Żona robi ją z załadowaną przyczepą, bez postoju przy szutrówce do Krępy :))) W sumie fajna, ale za krótka. No i pamiętam o Miedziance;) Teraz jednak rodzina jest ważniejsza :) Wakacje :))))
Trollking
| 17:07 piątek, 1 lipca 2016 | linkuj Sporo wrażeń jak na dystans pińcdzisiont minus :)

Przyczepka chyba stanowczo była na NIE w temacie takich wyciecze k :)

PS. Wjazd i zjazd pod/z Wysokiego zawsze lubiłem. Tylko promu nigdy nie zastałem :(
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!