Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Walery.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:1479.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:62:46
Średnia prędkość:22.74 km/h
Maksymalna prędkość:60.70 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:56.90 km i 2h 30m
Więcej statystyk
  • DST 20.80km
  • Czas 01:12
  • VAVG 17.33km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Sprzęt Holownik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cargo Party... Odc. 2873 :)

Niedziela, 20 lipca 2014 · dodano: 21.07.2014 | Komentarze 0


Chwil kilka po niemieckich nocnych harcach, ruszyłem za Samicą Alfa nad wodę, by chronić ród przed upałem... Niestety zasnąłem i powinność tę czyniłem dopiero od około trzynastej :)

Droga powrotna jest, krótsza, bo... jak to ze Sports Fuckerem bywa... ;)

Były wyścigi z autobusem, a zwycięzcy kupili sobie dwa pudła olbrzymich lodów... :)






  • DST 57.40km
  • Czas 02:03
  • VAVG 28.00km/h
  • VMAX 50.20km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Holownik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Guben. Gubin. Guten Morgen... :)

Niedziela, 20 lipca 2014 · dodano: 21.07.2014 | Komentarze 0



Sobota, około południa...
Termometr w Leśniowie Wielkim:
Temperatura powietrza:32 stopnie, przy drodze: ... 51 stopni... :)

- Waler!?
- Co...?
- Widziałeś ile stopni jest na zewnątrz?
- No... A co?
- Ty naprawdę chcesz wracać rowerem!?
- No tak... A co? Nie wracacie od razu?
- Wracamy, wracamy...
- To dobrze... :)

Niedziela, kiedy ranne wstają zorze...:




To już ostatni kawałek tortu na drodze do domu...

Wóz techniczny, porządny, komfortowy, w razie ,,w", gdyby odpadł mi tyłek, albo coś, to niczym łoże wodne dostarczyć mnie miał do domu, w objęcia Moni...

Przy okazji zagadka:

Jaka jest różnica między amerykańskim vanem, a vanem japońskim?

A taka, że japońskiego vana da radę upakować w amerykańskim i jeszcze parę osób się zmieści. Natomiast do japońskiego wchodzą tylko dwa kartony mieczy samurajskich i ledwo co kierowca... :)

O niemieckich vanach wspomnę tylko, że to pomyłka... Bo, kto to widział, by na samochód rodzinny przerabiać traktory... Wibracje na kierownicy w niemieckich vanach dla kierowcy, to tak, jak dla rowerzystów - amatorów Paris - Roubaix przez dwie doby non stop...





Jasność widzę, jasność... :)

Dobrze, że to ranek, bo za dnia nie było by mi do śmiechu... ;)





Promień z rana, jak śmietana...





Ponieważ jestem chyba lekko...yyy..., no.... zapominalski, to zlekceważyłem potrzebę dotankowania na granicy i z Gubina jechałem bez wody... Wprawdzie na rondzie przy Krośnie jest stacja i nawet myślałem, by tam zajechać, jednak poranne słońce tak mnie rozleniwiło, że pomknąłem dalej, do domu, bojąc się chyba najbardziej o to, że jak się zatrzymam, to zasnę...






Już prawie się zatrzymywałem, by wreszcie zrobić zdjęcie mojemu kochanemu Bobrowi ;) bez barierek, ale jakaś dziwna siła mi na to nie pozwoliła, no i znowu lipa... :)





Tuż przed Krosnem Odrzańskim... Dostawa świeżej rosy dla drużyny Miss Komarzyny...





Ten tajemniczy blask, to Obcy...

Chronili mnie także w Deutschlandzie, kiedy to podobno wyglądałem na kompletnie pijanego Die Polacken, zwłaszcza, że prawdziwi Niemcy w nocy na rowerach nie jeżdżą , a mój wóz techniczny jakoś dziwnie się toczył z wolna :) Pan Polizei, kiedy usłyszał, co i jak, dokąd i dlaczego to auto jedzie tak wolno (to wszystko przeze mnie ;), muszę popracować na szybkością ), wyluzował i doradził kupno dodatkowych baterii do lampek na pobliskim Aralu, ale jak zobaczył nasz zestaw paluchów, uśmiechnął się i tyle go widzieliśmy...
Okazuje się, że Polak potrafi nawet szarże przez Niemcy uskutecznić, ale inaczej: Z zachodu na wschód :)  Da radę? Da! :)
Więc kolejna wojna znowu będzie naszą wygraną... ??? Hm...

Kiedy wreszcie pojawiłem się dyskretnie w domu, Monia rzuciła takim oto tekstem:

,, Nie skoczył byś do ... dronki po mleko do kawy,  bo się skończyło...?"  :)
- Jeszcze nie ma ósmej...
- no już prawie, za cztery...

He, he... :) Jest niemożliwa... :)

Kilkadziesiąt minut później próbowałem dzielnie nie zasnąć, nad zalewem w Ochli... Nie udało się ...

... gdy ktoś trzasnął drzwiami, nagle się obudziłem... ;)

Czy to był mój sen? ;)

P.S. Tort był przepyszny, a ostatni kawałek przyprawił mnie o mdłości... Zaś wisienkę połknąłem wraz z pestką profilaktycznie, bo podobno łagodzi obtarcia tyłka, lepiej niż maść ze śliny aligatora... :)

Statystyka:

Ilość pięknych Niemek na kilometr trasy:  He,he,he... :)

Ilość ładnych Niemek na kilometr trasy:  zero...

Napoje:  mimo nocnej pory dwie cysterny rozcieńczonej lucerny...

Sprzęt: Holownik 2.0 Limited ( cyrk na kółkach )

Awarie: Ależ skądże... :)

Pożywienie stałe: Tak. Ciekawostką jest fakt, że w niemieckich sklepach ( tzn na stacjach benzynowych ) czekolada mimo upałów nie rozpuszcza się na półkach... ;) Może chłodzą  ją  jakimś gazem?

Zakres tajemniczości tripu: 90,3%

Oficjalnie: Ciężka krwawica Panie...Oj, ciężka... :)

Nieoficjalnie: ? :)

Zużycie ogumienia: nieznane...







 


Kategoria Do stu, Holownik Race


  • DST 89.60km
  • Czas 04:01
  • VAVG 22.31km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt Holownik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Inni tatusiowie stoją w wodzie jak słupy, a ty jesteś taki śmieszny i się ze mną bawisz...

Piątek, 18 lipca 2014 · dodano: 19.07.2014 | Komentarze 0



Nie miałem zamiaru dziś jeździć, bo nie... :)  Spijając nieprzytomnie kawę pomyślałem sobie, że obiecałem Laurce najwspanialsze ostatnie wakacje przedszkolaka, a obietnica, to obietnica. Nie zna litości...Ponieważ wakacyjne harce odbywają się od rana do późnego wieczora, pobudki są coraz trudniejsze... :) Przygotowawszy wesołe śniadanie odpaliłem procedury startowe  i dzięki temu Laurka od otwarcia oczu do wyjazdu uwinęła się w godzinę :) Trening czyni mistrzem ;) Aby i mi było rowerowo, wymyśliłem Łochowice, bo i dzieci krośnieńskich tam sporo i co najistotniejsze zjeżdżalnia do jeziora jest... Nie trzeba targać dmuchańców... ;) Integracja i przygoda w jednym, wszak dziecko nie musi być takim dzikusem jak ja ;)

Szybkie owocowo - chrupkowe zakupy w supersklepie i w drogę. Nieco inaczej niż zwykle, bo Trasą Północną, zwężoną przez remont, na Czerwieńsk, Brody i dalej tradycyjnie. Bałem się remontowanej drogi, bo samemu jest mi tam dziwnie, a co dopiero z przyczepą i dzieckiem... Szybko opanowałem zasady ;) Środek pasa, tak nieco bardziej w lewo i już nikt nie śmie się wygłupiać... Na naszym ulubionym przejeździe kolejowym, na którym mamy zawsze szczęście spotkać jakiś pociąg, dziś spotkaliśmy owe machiny dwa razy :)

Ta akurat,  w trakcie powrotu...





Od promu w Brodach toczyliśmy zawziętą dyskusję o sensowności jazdy przez Brody, ponieważ jest to nieco dalej ( nie chciało mi się wracać ze sklepu na Trasę Tradycyjną ) Kapitan na promie nic nie powiedział, bosman też niczego nie wyjaśnił, bo... Laura wstydziła się zapytać, czy to ten sam prom, którym ona zawsze przepływa rzekę ;) Rozstrzygnięcie nastąpiło wiele godzin później... :) Za to wiaterek prosto w nasz dizajn zapodawał niecnego kankana... Ale  co ? My nie damy rady? Jak to nie damy? A właśnie, że damy radę! :)




Nie... To nie może być ten sam prom....

O ile z dwuletnim dzieckiem jest nieco trudniej podróżować, bo ciągle trzeba się odwracać i kontrolować czy wszystko w porządku, choćby czy się nie zesrało, bo przecież na rowerze wiatr wieje zawsze do tyłu, to w przypadku sześciolatka luz wspólnego  podróżowania jest  niezwykle duży, o wiele większy niż wygląda to z boku... Na przestrzeni dziewięćdziesięciu kilometrów dziecko było prowodyrem tylko jednego zatrzymania: sikstopu :) Ja zaś chyba trzech lub czterech, więc mitem są trudności w dłuższych wycieczkach z maluchami. Jest jeden warunek :) Trzeba ogarnąć potrzeby swojego dziecka i wtedy dopiero jest...ogień :)





Oto właśnie pierwszy punkt kontrolny na trasie nad jezioro i zagadka: za którym drzewem jest Laura? ;)





Gogle Play... ;)





Podjazd przed Krosnem Odrzańskim, zaczyna się w Gostchorzu i jest bardzo dziwny: wiatr wieje tam zawsze z górki, co przy wjeździe ze spadochronem ;) bywa czasami delikatnie dręczące... ;) Ale od czego jest doping: dajesz tato, dajesz... :) Lepsze to, niż epo i nieznany rowerzysta z przodu, który okazuje się być osiemdziesięcioletnią babunią na rozpadającym się rowerze... A mimo to gonimy, gonimy... ;)

Co się działo w wodzie, to tajemnica. Rąbka uchylę tylko nieco: Byłem rozgwiazdą, zajadaliśmy się kraboburgerami z biszkoptów i widziałem orkę słodkowodną pożerającą pingwiny z Madagaskaru... :) Poza tym dostałem tytułową, najwspanialszą wakacyjną cenzurkę :)





Ulubiony zjazd w drodze nad jezioro dla Laury, jest moim ulubionym podjazdem w drodze do domu :) W sam raz na rozgrzewkę po dniu pełnym wrażeń w trzydziestu kilku stopniach :)

W drodze powrotnej jest najczęściej sennie, więc nie można przyciskać, zwłaszcza po dziurach, lecz w doliny jak najbardziej... :)

Do jeziora hyc:



I z jeziora fik:







Kategoria Rodzinnie, Do stu


  • DST 59.20km
  • Czas 02:07
  • VAVG 27.97km/h
  • VMAX 47.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Holownik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wykład o nadętych szosowcach... ;)

Środa, 16 lipca 2014 · dodano: 16.07.2014 | Komentarze 1


Wstępem:
Po raz kolejny, niespodziewanie mogłem po południu śmignąć tu i tam i oderwać się od obowiązku organizowania dziecku najwspanialszych wakacji / w tym roku / ;) Dziś, zgodnie z maksymą: ,,Najpierw zrobię to ja, a później wy nieśmiali powtórzycie to po mnie" Laurka szalała w miejskiej fontannie, no bo dziś tak gorąco... :) Co ciekawe byłem świadkiem dyskusji Laurki z pewną dziewczynką, która twierdziła, że nie wolno wchodzić do fontanny, bo ktoś tam nasikał... Tymczasem mama owej dziewczynki, zaangażowana była nieprawdopodobnie mocno w dyskusję z koleżanką... Nie muszę chyba wyjaśniać, że ów pomysł z sikami w fontannie pochodził właśnie od mamuśki...  Tak właśnie generuje się kolejne pokolenia... Żałosne i nieprawdopodobne... Wyjaśniwszy Laurze, że mamunia zbywa swoją córkę, bo to wymaga choć odrobiny uwagi bawiliśmy się dalej w najlepsze i co ciekawe stopniowo okazywało się, że i innym dzieciom udało się przekonać swych bojaźliwych rodziców i mogli  ,, tak, jak ta dziewczynka" popluskać się nieco :)




A teraz do rzeczy tylko nieznacznie bardziej rowerowych...

Otóż:
Etap na dziś był, by nie obrażać prawdziwych górali, nieco pagórkowaty. Tak jakoś samoistnie wyszło :) Mijałem wielu rowerzystów, mniej lub bardziej wystrojonych i pozdrawiałem ich wszystkich, bo to podobno taki miły zwyczaj. Okazuje się, że nie zawsze miły, a szkoda...
Kłopot z odpowiedzią na pozdrowienia mają często szosowcy. I tu odkryłem pewien mechanizm: im bardziej zawodowe logo na stroju, tym bardzo często  nieproporcjonalnie niska kultura, czyli jej brak... Dziś właśnie tego doświadczyłem, być może dlatego, że gdy mijałem grupę kilku szosowców,  a tylko dlatego, że gdy dojechałem do nich na tzw bezpieczną odległość  i jechałem tak trochę za nimi miałem uczucie, że to nie moje tempo... A że jeżdżąc nie kalkuluję, tylko zwyczajnie sobie jadę na tyle na ile jestem w stanie, to zacząłem Ich powoli wyprzedzać i jak sądzę naruszyłem tym samym Ich ego, no bo jak to: koleś w stroju za pięć dych, w rozwalonych butach, nawet nie spd, na damskim rowerze z męskim siodełkiem :)  i w śmiesznych niefirmowych okularach może wyprzedzać prawdziwych kolarzy... Ano czasem się to zdarza... :) i to mnie pokrzepiło... Po dłuższej chwili dociskania do oporu, bo  podjąłem rękawicę, a co mi tam :), ja w swoją stronę i prawdziwi kolarze w swoją. Dobrze, że to byli tylko przebierańcy, bo Prawdziwych Kolarzy pewnie nawet bym nie zdążył zauważyć, nie mówiąc o dogonieniu... ;) Czesiek miał jednak rację: dziwny jest ten świat...

No i choć trochę złośliwości żartobliwej:

Może, to przez to, że ręcę mają przyklejone do kierownic klejem do szytek i dlatego nie mogą odpowiedzieć na pozdrowienia...
A może podniesienie ręki zaburza im plan treningowy? Któż to wie? :)

Odrobina ,,górskich" widoków:








Zaczęły mi się podobać podjazdy, jednak nie wiem co zrobić ze zjazdami :) Jakoś dziwacznie wtedy jest. Prędkość na zjazdach szybko mi się znudziła i jedyną atrakcją zjazdów wydaje mi się już tylko wiatr we włosach :)


Nowy dizajn a la Wacky Races :)













Kategoria Do stu, Holownik Race


  • DST 73.80km
  • Czas 04:09
  • VAVG 17.78km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Holownik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Park Krasnala :)

Wtorek, 15 lipca 2014 · dodano: 15.07.2014 | Komentarze 0



Całkiem niespodziewanie wpadliśmy z Laurą na pomysł, by przy okazji kursu z zapomnianym śniadaniem, zahaczyć o Park Krasnala w Nowej Soli i na dobicie;) wizyta u kuzynki Martynki... gdzie pod strzechą zapomniany przez operatora Sports Tracker zwariował ;)

Podobno około trzynastej miała być pozaskalowa ulewa, więc wyposażyliśmy się w znaczną ilość worków foliowych, peleryn i woreczków śniadaniowych na nogi i ... heja... Ale nie... :) Nie dzisiaj... A tak bardzo marzyłem o jeździe w deszczu...






Oto nasz ulubiony zjazd ;) Bez dokręcania siejemy na nim niezłą grozę... ;) A dokręcając przekraczamy wszelkie bariery... ;) Zwłaszcza zdrowego rozsądku... W drugą stronę nie bywa wprawdzie tak szybko, lecz z nieukrywanym smutkiem mijamy wspaniałą młodzież, pełną energii i werwy... wprowadzającą swoje wylizane rowerki pod górkę z buta... Smutne to, tym bardziej, że w młodości jest  ukryta podobno wielka siła ;) Chyba jednak ta siła tkwi w... szaleństwie :) Na przykład, Laurce po dwóch wspomaganych próbach udało się wjechać na Błękitnym Akcencie samodzielnie :) Jak dobrze, że miałem wtedy słodycze w sakwach, bo zlinczowała by mnie niechybnie... ;)




Soluś i Lusia. Dwa podobno największe krasnale na świecie :)

Polska to dziwny kraj: Największy Jezus, krasnal, zabobon... Hm...



Kategoria Do stu, Rodzinnie


  • DST 15.60km
  • Czas 00:32
  • VAVG 29.25km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niemieckie adidasy :)

Poniedziałek, 14 lipca 2014 · dodano: 15.07.2014 | Komentarze 0



Test nowych opon. Niebieska wkładka działa uspokajająco, choć jeździ się odczuwalnie inaczej. Bardziej komfortowo, bo kauczuk nieźle amortyzuje mimo szosowego ciśnienia ( 10 ) i mam wrażenie, że chyba też odrobinę wolniej... Nowe opony są dwa razy cięższe niż poprzednie :) Poczułem wreszcie jakąś różnicę w wadze po obwodzie koła i zaczynam doceniać jej znaczenie. Doceniam także swój spokój, bo regularne wymiany dętek, to nie dla mnie, a jeździć Maryśką po dziwnych nawierzchniach dość często po prostu muszę... :/




Komary nie pozwoliły mi podumać nad Odrą...





Ponieważ w Meridzie nie mam od jakiegoś czasu opon z paskami odblaskowymi, postanowiłem lekko ją doświetlić folią odblaskową  wysępioną z zakładu produkującego znaki drogowe :) Yyyy... Estetyka? Nie, nie o to mi chodziło...




 




  • DST 84.80km
  • Czas 02:45
  • VAVG 30.84km/h
  • VMAX 60.70km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kółko graniaste...

Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 13.07.2014 | Komentarze 0



Bezmyślnie...



Kategoria Do stu, Merida


  • DST 16.80km
  • Czas 01:03
  • VAVG 16.00km/h
  • VMAX 32.40km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Holownik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lauring Cargo Party ileś tam...

Piątek, 11 lipca 2014 · dodano: 13.07.2014 | Komentarze 0




  • DST 82.10km
  • Czas 02:56
  • VAVG 27.99km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Holownik
  • Aktywność Jazda na rowerze

MRU czy na południe ?

Czwartek, 10 lipca 2014 · dodano: 10.07.2014 | Komentarze 0



Prezent jaki dziś otrzymałem od Żony, to możliwość bezkarnej przejażdżki :) Skorzystałem, bo ile razy można targać wieczorem zabawki z podwórka do domu... :) Wiele razy... ;) Plan od początku wydawał mi się niezmienialny, a jednak. Przez to, że na prom w Pomorsku zeszło sporo czasu,




to postanowiłem, że w Ołoboku ppopstrykam kilka fotek bunkra i wrócę przez Sulechów. . MRUczy czy nie MRUczy ? Takie dziś pytanie...













Ponieważ to kurs Holownikiem, pozwoliłem sobie na szaleństwo jazdy po dziurach między Pomorskiem a Kijami. Kiedyś, a właściwie niedawno lubiłem ten odcinek, bo ruch samochodowy na nim był żaden i dalej taki jest, lecz dziur już chyba nie lubię, bo jakieś takie coraz większe są. Trzęsie jak diabli :)

Trochę statystycznie: Prędkości max nie ma, bo jest jakaś niezwykła w Sports Srackerze... Czara goryczy się przelała i od dziś będę myślał tylko o nowym porządnym dżipiesie, a raczej o dżipiesoliczniku :) A ze względów ideologicznych licznik  tradycyjny do Holownika nie jest przewidziany... Pamięć mam jeszcze jako taką i wiem którędy i dokąd dojechałem :) Ole!

Wracając dopadły mnie chmury i zachody...
















Zasłyszane dawno temu od znajomego bluesmana: Pewnie kolejny jutro znów będzie dzień...







Kategoria Do stu, Holownik Race


  • DST 16.60km
  • Czas 01:01
  • VAVG 16.33km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Holownik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lauring Cargo Party ABC...

Czwartek, 10 lipca 2014 · dodano: 10.07.2014 | Komentarze 0



Z wizytą tu i tam... ;) Babcia, Dziadek...

Kawałek czipsa: