Info
Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.
Znajomi
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2022, Sierpień3 - 6
- 2022, Luty2 - 5
- 2022, Styczeń2 - 5
- 2021, Wrzesień1 - 2
- 2021, Sierpień1 - 2
- 2019, Czerwiec1 - 1
- 2018, Wrzesień1 - 6
- 2018, Czerwiec5 - 25
- 2018, Kwiecień2 - 10
- 2017, Listopad1 - 6
- 2017, Wrzesień2 - 7
- 2017, Sierpień5 - 28
- 2017, Lipiec2 - 6
- 2017, Maj10 - 24
- 2017, Kwiecień9 - 21
- 2017, Marzec5 - 35
- 2017, Luty1 - 1
- 2016, Grudzień1 - 3
- 2016, Listopad5 - 21
- 2016, Październik1 - 8
- 2016, Wrzesień6 - 20
- 2016, Sierpień6 - 36
- 2016, Lipiec12 - 71
- 2016, Czerwiec7 - 32
- 2016, Maj8 - 26
- 2016, Kwiecień7 - 26
- 2016, Marzec4 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2016, Styczeń3 - 5
- 2015, Grudzień1 - 3
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik2 - 4
- 2015, Wrzesień11 - 22
- 2015, Sierpień21 - 36
- 2015, Lipiec11 - 21
- 2015, Czerwiec5 - 14
- 2015, Maj11 - 6
- 2015, Kwiecień19 - 6
- 2015, Marzec7 - 7
- 2015, Luty9 - 4
- 2015, Styczeń3 - 0
- 2014, Listopad1 - 2
- 2014, Sierpień14 - 1
- 2014, Lipiec26 - 1
- 2014, Czerwiec42 - 3
- 2014, Maj13 - 10
- 2014, Kwiecień12 - 3
- 2014, Marzec10 - 0
- 2014, Luty5 - 0
- 2013, Sierpień3 - 0
- 2013, Lipiec5 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 2
- 2013, Maj6 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 0
- 2013, Marzec5 - 0
- 2013, Styczeń3 - 0
Rodzinnie
Dystans całkowity: | 2727.56 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 127:05 |
Średnia prędkość: | 17.59 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.00 km/h |
Suma podjazdów: | 78 m |
Suma kalorii: | 158 kcal |
Liczba aktywności: | 105 |
Średnio na aktywność: | 25.98 km i 1h 25m |
Więcej statystyk |
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Dżesss był, a w drodze do domu blues... vol 2
Niedziela, 17 lipca 2016 · dodano: 19.07.2016 | Komentarze 3
Trasa: Jemiołów - Łagów Lubuski - Gronów - Stok - Mostki - Świebodzin - Sulechów - Cigacice - Zielona Góra - Łężyca
Dystans: nie więcej niż 80 km.
Czas jazdy: niespodziewanie zadowalający wobec warunków psychofizycznych dżokeja :)
Gdy dziewczyny radosne, acz zmarnowane nocnymi harcami wstały, zjedliśmy śniadanie, postękaliśmy nieco nad popadującym deszczykiem, czekaliśmy na nieco więcej słońca. Pojawił się wietrzyk, rozgonił wstrętne chmurzyska i już około dziesiątej życie towarzyskie przeniosło się na prerię :) Po przyjemnym prysznicu z węża poczułem się jak Manitou... Atrakcją dzisiejszego dnia miał być park linowy i był :) Tym razem level drugi, bo nasza niedorośnięta squaw już tam bywała i... to jest Tato łatwe. Wolę wysoko. A mogę na samą górę ? :) Eh... Spakowaliśmy graty i ruszyliśmy do Łagowa autem :)))))))) Nudziłem się niezmiernie ;) Wreszcie czas minął, a i zmęczenie młodej Indianki sięgnęło zenitu. Pojechaliśmy do domu, po czym w ten sam dziwny sposób wróciłem do... Jemiołowa :)
Dyliżans, to jednak nie to, więc osiodłałem moją klacz i ruszyłem dość żwawo w stronę domu, bo perspektywa trzeciej pod rząd burzy na tej samej trasie, nieco mnie irytowała...
Dyskretna fota nadajnika w Jemiołowie...
I nieco bardziej odważna fotografia zbliżającej się delikatnej burzy...
Pokapywało mi czasem na plecy, ale nie na tyle by robić zdjęcia mokrych gaci...
Poniżej pięknie różowy mostek nad S3 tuż za Rosinem.
Lekko wieczorową porą ruch był już symboliczny, jechało mi się spokojnie, właściwie to był przejazd zdecydowanie bardziej użytkowy niż terapeutyczny :)
Samica dzikiego mustanga na popasie pod tablicą informującą, że właśnie tu trwa remont i (lub) budowa drogi S3.
Rzecz miała miejsce w okolicy Sulechowa, tuż za zjazdem z ronda na Cigacice.
To był kolejny trening(?) jazdy bez spania :) Dystans mizerny, ale to niezbyt wiele zmienia, bo i na takim zasnąć też można :)))))
Właściwie powinienem siedzieć cicho i nie wymądrzać się, ni chwalić jak to długo potrafię nie spać, bo przyjdzie kiedyś kryska na matyska ;)
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Blues, a nawet dżessss.... vol. 1
Sobota, 16 lipca 2016 · dodano: 18.07.2016 | Komentarze 2
Trasa: Łężyca - Cigacice - Sulechów - Świebodzin - Mostki - Stok - Gronów - Łagów Lubuski - Jemiołów
Dystans: nie więcej niż 80 km
Czas: porównywalny z czasem dojazdu moich księżniczek :)
Temperatura: w sam raz.
Łykend zapowiadał się obficie... Blues, konie, przed, po zgonie ;) Słońce, park linowy, Indianie i liczne banie...
A więc... ;) Spakowawszy dziewczęta, ruszyłem sobie powoli w stronę prerii. Moje niewiasty ( w tym jednia z homologacją USC ) dojechać miały łączonymi środkami transportu, bo... do Łagowa nie jeżdżą autobusy ;) Ja zaś wykorzystując tę sprzyjającą okoliczność skorzystałem z mej alu klaczy, o wszystko mówiącym indiańskim imieniu Grafitowa Biel :). Od Zawady, aż do mostu na Odrze w Cigacicach korek. Obowiązywał na szczęście tylko samochody. Znowu wypadek na remontowanej S3 i całe szczęście dla samochodziarzy, że obok jest stara trójka ;) Za Sulechowem, już tradycyjnie robi się pusto i na tej trasie, aż do Deszczna ma się wrażenie, że to zupełnie niepotrzebnie zbudowana droga rowerowa, dopuszczająca ruch samochodowy :) Tak, niepotrzebnie, bo przecież niedzielni cykliści jeżdżą tylko do nad Odrę... Podjazd w Cigacicach stanowi skuteczną barierę i właściwie już od mostu żaden dzielny rowerzysta nie wjeżdża pod koła. Wyjątek stanowią niedzielni rowerzyści z rowerami na bagażnikach samochodowych...:) Lokalsów z okolic starej trójki nie liczę, bo to użytkowa elyta :)
W Mostkach zbadałem, czy moje dziewczyny, wraz z koleżanką nie pomyliły czasem drogi ;) i wiedząc, że mam ogromną przewagę pojechałem dalej...
Oprócz błękit...u, brakuje mi pośrodku kierownicy chwytu...
No i po krzyku. Jeszcze tylko przejazd przez turystyczną perłę ;) i ...
fotka na podjeździku do Jemiołowa i właściwie to koniec przejażdżki. Główna jazda miała się rozpocząć dopiero wczesnym popołudniowieczoronocoporankiem... Aaaa... Jeszcze zdjęcie łagowskiej bramy, która to w rzeczywistości jest wrotami do innego świata, gdzie dźwięk i brzdęk jedno imię ma ;) Warto zwrócić uwagę na moje okulary. Dostałem je kiedyś od starego Indianina. Podobno, widać przez nie przyszłość. Zawsze gdy w nich jeżdżę, jestem spokojniejszy :)))))))
Poniżej, końcówka podjazdu przed Jemiołowem. To jest wersja letnia :) Doskonale dopasowana do upałów.
Blues, czyli dżesss.... Wprawdzie to zdjęcie pochodzi z edycji 2015, kiedy to Manitou nie dał rady Polakom i padł jak nieżywy w objęcia Matki Natury, to i w tym roku nie było lepiej. Gdyby nie podtrzymujące go korzenie traw wszelakich, także i tym razem nie ustałby na nogach ;) Howgh! W sumie gdybym tak, ja miał na powitanie z każdym gościem wioski, jarać fajkę pokoju, to ...
Ja w piątki nie przyjeżdżam, bo doskonale znam teren i wszelkie zagrożenia ;) Żony i kochanki, w piątki mają nieoficjalny zakaz zbliżania się do indiańskiej wioski :))))))
Okiem Kolegi Katosa:
Drugim Jego okiem:
Około piątej spadł deszczyk, ze sporym trudem spakowaliśmy graty ze sceny. W tym roku nie była zadaszona - niestety, ekipa technicznych była w wiosce już od piątku... ;) Teoretycznie poszliśmy spać... He, he... Akurat ;) Starszyzna plemienna udała się ku ognisku i w spokoju radziła nad planem działania :)))))))
Ciąg dalszy nastąpił...
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
PKP...
Wtorek, 12 lipca 2016 · dodano: 12.07.2016 | Komentarze 13
Dane jak u Rolls Royce :)
Dystans: nie więcej jak trzydzieści kilometrów.
Temperatura: odpowiednia.
Trasa: Brody - Bródki - Nietkowice - most kolejowy - teren PKP Cargo :) - Czerwieńsk - Wysokie - Łężyca.
Przyczepa naprawiona, Silver Arrow stęskniony za swoim panem... Ale fajnie jeździ się na grubych bujających oponach. Już prawie zapomniałem jak to jest... Na odrzańskich wałach, dawno, oj, dawno mnie nie było. Ostatnim razem, gdy z prawie dwuletnią Laurką, zapadłem się po bagażnik w przesiąkniętym wale... Hm...Głupi, czy durny? Fajnie się tak krążyło bez ciśnięcia po szutrach, a czasem asfaltach.. Wręcz bosko! Tfu... Skuś baba na dziada... Ble... Wręcz wyśmienicie! :)
Kolekcja fotonów:
Aż zaduma mnie bierze, gdy jeżdżę tym rowerem. Kto by pomyślał, że wykonałem nim, po ponad roku przygotowań trip życia... Hm... Zabawne...
Dzień wczorajszy oczy zaciska... ;)
Ołobok
I wreszcie na wale za Nietkowicami...
Początek...
Rdza = wytrzymałość ;)
Jaka szkoda, że nie mijaliśmy się na moście... :)
PKP Cargo ;)
Musiałem w trybie natychmiastowym wystawić sobie odpowiednie upoważnienie :)
\
A to wszystko dlatego, że kolejarze mają uprawy!!!! :)
Czerwieńsk
Do następnego! :)
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Na jagody :)
Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 10.07.2016 | Komentarze 8
Ostatnim razem, gdy przejeżdżałem przez most w Cigacicach, Pań Jagodzianek i Kurek już nie było. Pewnie przestraszył je deszcz. Wczoraj były już tylko kurki, ale według zapewnień Pani Jagodzianki, jak pan przyjedzie jutro, to na pewno będą. Świeżutkie :) Jak tak, to zwlekłem się mozolnie z łóżka i pojechałem na jagody :))) Smak jagód zepsuł jedynie debil w purpurowej fieście ( niedziela! ), ale i na to znalazłem sposób: w Zawadzie skręciłem do Krępy i pustą drogą dojechałem przez Chynów do Trasy Północnej.
Kilometrów około trzydzieści.
Trasa: Zielona Góra - Chynów - Cigacice - Zawada - Krępa - Chynów - Zielona Góra.
- DST 33.50km
- Czas 01:10
- VAVG 28.71km/h
- VMAX 53.20km/h
- Temperatura 27.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Przygód ciąg dalszy...
Środa, 29 czerwca 2016 · dodano: 30.06.2016 | Komentarze 0
... Jako, że się zaczęło ściemniać, czas było wracać już i mnie do domu. W Pomorsku przypomniało mi się, że mogę włączyć gpsa. Wiało, ale było ciepło, choć niestety tak jak się spodziewałem: od Sulechowa do Zielonej Góry, przez Cigacice jazda do przyjemnych nie należała. To efekt poszerzanej S3, Część ruchu odbywa się starą drogą. Ale jakoś poszło ipo godzinie z kawałkiem i ja dotarłem do domu :)
- DST 46.40km
- Czas 03:24
- VAVG 13.65km/h
- VMAX 27.80km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Doba pełna wrażeń ;)
Wtorek, 28 czerwca 2016 · dodano: 30.06.2016 | Komentarze 8
I przyszedł dzień w którym na trasę wyruszył okazjonalny Family Bike Team :) Koncepcja nie zakładała przejazdu z Domu na Księżyc, dzięki temu nasze wyluzowanie sięgnęło zenitu już na starcie - zapomnieliśmy zamknąć nasz rowerowy garaż, w którym mieszkają dżemy i inne przydatne nie wiadomo kiedy, ale bezwzględnie muszące tam zalegać stworzenia, takie jak stare koło od roweru, szafka, która nie zmieściła się w kuchni, butla... bez wina, itp... :) Po tym falstarcie, wyruszyliśmy na dobre...
Prom w Pomorsku czynny, dalsza droga niemal pusta, to wybór trasy był jedynym słusznym... Ha, największą prędkość uzyskaliśmy na zjeździe do Wysokiego :) Hamulce piszczały, muchy rozbryzgiwały się nam po nosach, a wiatr masakrował dziewczynom fryzury :)
Pierwszy gastro postój już przed promem :) Młodzież szybko spala, to i często uzupełnia moce :) W Odrze poziom wody dość niski, ale prom jeszcze ;) pływa - emocje miały pojawić się nieco później :)))) Drugi postój już po drugiej stronie Odry na placu zabaw w Pomorsku. Zgodnie z ustaleniami - dwa przejazdy w mikro parku linowym, jeden drążek i... jedziemy dalej. Ha! Nic z tego! :))))))) Przejazdów było, yyy... nie wiem ale jakieś pół godziny :))) Za to nie było wycieczki po drążkach :) Zawsze to jakiś postęp w minimalizowaniu czasów postojów :) Ruszamy... Z Pomorska do Brodów niedaleko, spokojnie, to też nic specjalnego się nie wydarzyło, prócz nieustającej zagadywanki Laurki, by kilometry szybciej jej mijały ;) To takie zjawisko, którego jeśli się wielokrotnie nie przeżyje, to dość trudno jest je zrozumieć, a zwłaszcza bez lęku stosować :)
A w Brodach, na zachętę...
No i bez samo lansu wpis się nie liczy: Choć wcale na to nie wygląda, nasza przyczepa jest przeładowana. Gdy moja Żona uzna, że coś na pewno nam się przyda, to nie ma dyskusji :) Było tam wszystko, naprawdę wszystko... :)))))) Aaaa.... Zabrakło tylko naszego kota, jego miseczki i kuwety :))) Konsekwencje przeładowania? Jakie konsekwencje? Jeszcze nie teraz ;)
Kolejny postój, a jakże pod sklepem z ... lodami w Nietkowicach :) Ale, nim to nastąpiło, zdążyliśmy lekko nasiąknąć deszczykiem pomiędzy Bródkami, a właśnie Nietkowicami. Fajnie było :) Chińskie pelerynki spisały się doskonale, a niezastąpiona folia malarska XXL, jak zwykle otoczyła opieką naszą wypasioną przyczepę ;) Po około trzydziestu minutach ruszyliśmy dalej, a morale nie ucierpiało nikomu :)
Za Nietkowicami, dość długa prosta, aż do przejazdu kolejowego pełna tajemnic... A to sarny przed nosem przeskoczą drogę, a to jakaś żmija nieśpiesznie przemknie między szprychami, a to...
czaple na swym stałym żerowisku dostojnie, acz z dużą nieufnością pląsają :)
A przejazd kolejowy, jeśli akurat przemknie nim szynobusik także może być dostawcą wrażeń... Kwestia skali potrzeb ;)
W Będowie postoju już nie było, bo dobry bajer, jak zawsze działa wyśmienicie: po co stawać, jak za dwa zakręty jest już jezioro? No, po co? :) Zadziałało i na widok jeziora, Laura tak przyśpieszyła, jakby to był zjazd z Jakuszyc do Szklarskiej :)))) Spryciula, oszczędzała moc na finisz :) Był to także skuteczny trening minimalizowania postojów :))))
Prezes FBT w trakcie zasłużonego odpoczynku, po wyczerpującej jeździe :)
Dość często jeździmy sobie właśnie nad to jezioro, bo... mamy pociąg do wody. A to dowód:
I teraz najważniejszy cel tej wyprawy(?)
Robimy to właśnie po to:
Dzień mijał jak w bajce, aż wreszcie okazało się, że jednak czegoś (już) nie mamy. Z radością pojechałem do Szklarki po bułki i colę, bo zapas dziwnym trafem wyczerpał się :) Ale zanim zrobiłem zakupy:
Wczesnym wieczorem odwiedził nas inspektor programu 500+ Jakiś taki płochliwy był...
W nocy, żaby, żaby, żaby, żaby... :))))
A nad ranem piękny wschód słońca, lecz chwilę później kap, kap, kap... ;) To nieważne, że o tym deszczu (burzy raczej ) wiedziała moja żona (a nawet ja), to nic, bo jak coś postanowi, to po prostu to robi. I ja też :))))) Niechętnie wychyliłem się z namiotu. Po co? A po występującą już wcześniej w opowieści niezastąpioną folię malarską, dobrą na każdy deszcz, a nawet burzę ;)
A po burzy, bo jakże by inaczej:
Gdy około dziesiątej rozpogodziło się nieznacznie, zaczęliśmy pakować manatki i gdy już prawie ruszaliśmy... ;) Guma w kole przyczepy... :) Ale, co tam! Jest zapas, to stresu nie ma :) Ruszyliśmy ponownie i nim dojechaliśmy do drogi Świebodzin - Krosno Odrzańskie, kolejna guma, tym razem w... przyczepie :))))))) Ale, co? My nie damy rady? :))))) Ruszyliśmy dalej, a ja w duchu, czyli w ciszy zastanawiałem się ile ujedziemy z przeciążoną jedną osią w przyczepie. Nie chciało mi się spuszczać powietrza w drugim kole. Ignorancja? Głupota? Nie... Lenistwo ;) Jechaliśmy sobie nieśpiesznie i tym razem w Będowie zatrzymaliśmy się pod sklepem na zimną kawę i inne takie :) Dziewczyny przejechały z dwadzieścia metrów i z radością sentymentalną, Laura krzyknęła: Tato! Przecież my tu byliśmy z dziadkiem zbierać ślimaki w tej Odrze :)
Później znowu czaple. Mają chyba parcie na szkło ;)
Foto baj maj Żona
Oczywiście, był to kolejny powód do relaksacyjnej zadumy i przerwy na chrupki z dżemem truskawkowym :)
Chwilę później okazało się, że promy w Brodach i Pomorsku są zamknięte ;) co oznaczało, że w najgorszym przypadku musimy jechać do Sulechowa (14 km) i do Zielonej Góry i jeszcze do domu, jakieś czterdzieści więcej. Hm...Hm... Sam dystans, to jeszcze nic. Do Sulechowa droga spokojna, lecz do Zielonej Góry, przez Cigacice w okolicach godziny piętnastej jazda z dzieckiem i przyczepą dość mocno mnie niepokoiła... ;) Ale, że ponieważ, bo, czemu by nie... jestem dzieckiem szczęścia, to tuż przed Brodami w trakcie sikustopu zadzwoniłem do Koleżanki mieszkającej właśnie w Brodach :) z pytaniem, czy czasem się nie nudzi w domu, bo przecież wakacje są i czy nie zechciała by zawieźć moich dziewczyn do domu :) Ponieważ, nie miała wyboru, to chętnie przystała na moją propozycję, pytając tylko, czy dziewczyny lubią pomidorówkę i za ile będziemy :))))) Dobrzy znajomi, to jednak skarb. Też czasem zdarza mi się być jak moja Koleżanka z branży :) Uspokoiwszy małżonkę i Laurkę ruszyliśmy do Brodów, zostało nam może ze dwa kilometry i wtedy, jak nie trzaśnie, jak nie szurnie! O! urwali koło durnie ; ) Tak właśnie! Urwało się koło temu misiu :)
Muchy, słońce i łzy... ;)
Tato! Ja, tak kocham tę moją przyczepę! I jak my teraz będziemy jeździli nad jezioro???
Cóż, dziecko... Zwyczajnie... z jednym kołem... :))))))
Po szybkiej akcji z przepakowaniem bagaży i zmęczonej życiem przyczepy do auta ruszyliśmy do Brodów na... pomidorówkę :)
Zeszło nam trochę na paplaniu o motorach, koniach i bluesie...Dziewczyny pojechały z Agą do domu, a ja po dość długiej relaksacji też nieśpiesznie ruszyłem w stronę Sulechowa ...
Ale o tym, w następnym wpisie :)
- DST 5.99km
Walery w Bieda rusku...
Czwartek, 9 czerwca 2016 · dodano: 10.06.2016 | Komentarze 3
Opis niebawem, jak się ogarnę :)))))))
- Sprzęt Silver Arrow
- Aktywność Jazda na rowerze
Tytuł wpisu
Piątek, 9 października 2015 · dodano: 09.10.2015 | Komentarze 2
Niestety nie znalazłem aktywności, w którą można wpisać miejską cargo przepychankę :) Jest wioślarstwo, kijki, taniec, aerobik... Są nawet sztuki walki :) Z każdej z tych dyscyplin jakaś cząstka tworzy osobliwą dość kategorię: Jungle boogie... Może i nawet bardziej pasuje cube...Pogoda powoli nastraja do Halloween, zachowania niektórych ( a może większości? ) sapiensów do zadumy ( patrz: kierowcy,ścieżko biegaczorolkarze...)Z kota została już tylko połowa :( Za to ta najwspanialsza :) Toczymy zawziętą walkę i jest światełko w tunelu:
..
To nie zestaw trumien, tylko jeden z tripów biznesowych, a tajemnicze owale, to narzędzia do zaburzania równowagi emocjonalnej płatników :)))
W międzyczasie pomimo temperatur bliskich zera stopni ( około godziny siódmej dwadzieścia ) nie używamy już plandeki, bo... nic nie widać :) Korzyść z tego jest taka, że mamy podwójną kontrolę bezpieczeństwa na przejazdach rowerowych.
Interpretacja spojrzenia: Nie waż się trafić baranie mojego taty, bo ja znam karate :)
Interpretacja spojrzenia: No daj już spokój tato z tymi fotami, patrz lepiej na drogę... :)))))
Aaaa... Gdybym połączył cargo tripy od ostatniego razu w jeden, to pokonałbym stacha, a nawet gustava :) Gdybym... Hej! :)
P.S stacha zagryzł Wilk :)
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Silver Arrow
- Aktywność Jazda na rowerze
Weterynarz na rowerze...
Piątek, 25 września 2015 · dodano: 25.09.2015 | Komentarze 1
Miejski bełkot o nieznanej nikomu długości...Akcja ratunkowa naszego kota... Diabła... :( Taki kot, to lekko nie ma.Chyba kolejny do dializ... Lecz, to trochę jak wyrok, bo kotów się nie dializuje... :( Może... się sam wyliże :)
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Silver Arrow
- Aktywność Jazda na rowerze
Samonaprowadzające ronda,jako symbol nowoczesnej infrastruktury drogowej
Czwartek, 17 września 2015 · dodano: 23.09.2015 | Komentarze 4
Tak... Zielona Góra słynie z kilku zjawisk,rzeczy,pomysłów i itp...Jednym z nich są samonaprowadzające ronda. Niby nic szczególnego, jednak gdy są na tzw obwodnicy ( Trasie Północnej) aż cztery,na około czterokilometrowym odcinku tejże dorgi (32), to coś jest nie tak. Co ? Ano to, że jest regularnie zakorkowana w obrębie owych rond... Fantastyczne rozwiązanie komunikacyjne,usprawniające ruch tranzytowy samochodów ciężarowych, którym lokalsi nie mają zwyczaju umożliwiać... płynnego przejazdu...
Standardowy widok, dużo przed jednym z tych rond. Pora dnia nie ma szczególnego znaczenia :)
A teraz do rzeczy:
Bikestats: Nie wiem ile kilometrów, bo licznik w Silver Arrow jest, ale... gdzieś na balkonie :))))) Jakieś 40 -50 kilometrów, bo dziś gdy to piszę nie pamiętam dokładnej trasy... O, zapominalski!!! :)
Jak szybko? Też nie wiem, ale z całą pewnością najszybciej jak się da. Autobus, taksówka, private super szpachel cars nie mają szans :)))) Dzięki termometrom drogowym, wiem chociaż, że było ciepło :)
Czyżbym znowu marudził po polsku? Hm... Nie, nie,to refleksja ino,choć łachem strasznym opatulona :)