Info
Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.
Znajomi
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2022, Sierpień3 - 6
- 2022, Luty2 - 5
- 2022, Styczeń2 - 5
- 2021, Wrzesień1 - 2
- 2021, Sierpień1 - 2
- 2019, Czerwiec1 - 1
- 2018, Wrzesień1 - 6
- 2018, Czerwiec5 - 25
- 2018, Kwiecień2 - 10
- 2017, Listopad1 - 6
- 2017, Wrzesień2 - 7
- 2017, Sierpień5 - 28
- 2017, Lipiec2 - 6
- 2017, Maj10 - 24
- 2017, Kwiecień9 - 21
- 2017, Marzec5 - 35
- 2017, Luty1 - 1
- 2016, Grudzień1 - 3
- 2016, Listopad5 - 21
- 2016, Październik1 - 8
- 2016, Wrzesień6 - 20
- 2016, Sierpień6 - 36
- 2016, Lipiec12 - 71
- 2016, Czerwiec7 - 32
- 2016, Maj8 - 26
- 2016, Kwiecień7 - 26
- 2016, Marzec4 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2016, Styczeń3 - 5
- 2015, Grudzień1 - 3
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik2 - 4
- 2015, Wrzesień11 - 22
- 2015, Sierpień21 - 36
- 2015, Lipiec11 - 21
- 2015, Czerwiec5 - 14
- 2015, Maj11 - 6
- 2015, Kwiecień19 - 6
- 2015, Marzec7 - 7
- 2015, Luty9 - 4
- 2015, Styczeń3 - 0
- 2014, Listopad1 - 2
- 2014, Sierpień14 - 1
- 2014, Lipiec26 - 1
- 2014, Czerwiec42 - 3
- 2014, Maj13 - 10
- 2014, Kwiecień12 - 3
- 2014, Marzec10 - 0
- 2014, Luty5 - 0
- 2013, Sierpień3 - 0
- 2013, Lipiec5 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 2
- 2013, Maj6 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 0
- 2013, Marzec5 - 0
- 2013, Styczeń3 - 0
Sto plus
Dystans całkowity: | 5052.98 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 193:03 |
Średnia prędkość: | 26.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 789 m |
Liczba aktywności: | 37 |
Średnio na aktywność: | 136.57 km i 5h 13m |
Więcej statystyk |
- DST 177.30km
- Czas 06:17
- VAVG 28.22km/h
- VMAX 52.20km/h
- Temperatura 29.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Zigaretten und getranke aus Polen...
Niedziela, 29 maja 2016 · dodano: 29.05.2016 | Komentarze 5
... Stadt Guben... Zanim jednak o Gubinie, to serdecznie niecierpliwię się, aż dopadnę koleżkę z zielonego, butelkowego folk wagena. Oczywiście FKR!!!! To tylko kwestia czasu... Po raz kolejny, tylko sobie zawdzięczam,że cały wróciłem do domu... Po raz kolejny FKR!!! Z wrażenia ledwo dojechałem do Bobru i zrobiłem postój na przystanku przy skręcie na Dychów. Ze stresu zżarłem cały zapas super biszkoptu mojej Żony, który podobno nie wyszedł i nadawał się tylko dla rowerzysty ;) Droga między Krosnem Odrzańskim a Gubinem jest ciągle w słońcu, to i na tym kawałku zagotowałem się :) Dobrze, że chociaż porządnie wiało!
A! Przed Krosnem zdarzyły mi się takie oto foty:
Gryżyński Park Krajobrazowy... Wart każdego zajmowanego metra! Klimat, klimat, klimat!
Gostochorze, przed Krosnem Odrz. i drzewo do samego nieba z korzeniami aż do Australii :)
Fascynuje mnie przekaz tego znaku :) Prawie jak stygmaty... O! Tak! Stygmaty miałem dziś cztery! Końskie dały radę ;) Gorąco, to i człowiek śmierdzi... Śmierdzi, to i końskie go kochają :)
Skrzyżowanie doskonałe, bo przedwojenne... Kiedyś dbano o ludzi... Teraz ludzie dbają o kiedyś...
Kultowa dla mnie obwodnica Lubska, na której wieje. Zawsze, ze wszystkich stron :) Dziś jeszcze grzało, to zagotowałem się po raz drugi ;)
I podjąłem desperackie próby chłodzenia... ;)))))
O drodze Lubsko - Nowogród Bobrzański nie da się napisać inaczej niż żenada... A jeszcze gdy wije się wiatr między okiem a nosem, to kompletna jest to żenada :))))
Później było już ok. 27, tłoczna, ale spokojnie i pewnie się to wszystko dziś na niej działo. W Świdnicy obdzwoniłem biznesowo :)))) Kolegów i niestety wywołałem tym samym Żonę, która, gdy podjeżdżałem sobie przez wiochę na szczyt(?) morenki, dramatycznym telefonem wmanewrowała mnie w eskortowanie Laurki, która z kolei do ( i od ) Babci jechała rowerem :) Masz po nią przyjechać!!! Gdzie jesteś!!!??? My idziemy w stronę Ciastodramy, na Wojska Polskiego... Kiedy będziesz? .... Eh... :))))) Wjechałem do Dziury rondem krośnieńskim, oczywiście nie odpuściłem kawałeczka zjazdu z moreny ;) A w Dziurze, było już tak:
Rozśmieszka rowerowa obok Uniwersytetu ;) Zielonodziurskiego...
Ugotowałem się dziś, usmażyłem i jest mi z tym dobrze :))))))
Trop, gorący trop :)))
Acha! No i na koniec o Gubinie, Gubenie, czy jakoś tak... Zesmutniało miasteczko makabrycznie... Nic, nic, nic... Bo granic... :(
- DST 168.90km
- Czas 06:04
- VAVG 27.84km/h
- VMAX 60.60km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Na Zamek Czocha wyprawa kolejna :)))))
Niedziela, 8 maja 2016 · dodano: 08.05.2016 | Komentarze 8
Godzina 3.30, dzwoni budzik... ;) Wstaję błyskawicznie... ;) W piętnaście minut jestem gotowy do jazdy... ;) Wszystko gotowe? Tak! No to w drogę... na drugi bok. :)))))) Paweł z Tomkiem odpuścili ten wyjazd, ale nie mam do nich żalu, no bo nic na siłę. Mieli stanowić dla mnie motywator do ruszenia tyłka w środku nocy... I co? Ufo!!! :)))) Jak zwykle nie wstałem, gdy nie muszę ;) Eh... Znowu musiałem improwizować i padło na wojaże dookoła komina :) Tradycyjnie, wiatr nie przeszkadzał mi tylko na początku, bo ja chyba jakimś masochistą jestem :)
Morena w okolicach Krosna Odrzańskiego
I najwspanialsza rzeka świata - Bóbr
Droga 32 była dziś dla mnie łaskawa, a od Krosna Odrzańskiego do Gubina... relaks, relaks... :)
Ta relaksacja zakończyła się tak...
Średnia jest brutto, bo mój pumpkinowy licznik pochodzi z dychkontu :) i dopiero niedawno zaskoczylem, że liczy cały czas :) Zdziwiłem się, a choć wiatr nie przeszkadzał, chwilami pchał, to i tak chyba za dużo, jak na moje lenistwo :))))
Na otarcie łez ;) bo moje okulary marnie skończyły swój żywot, w okolicznościach złych, pstryknąłem sobie taką oto panoramkę Gubina:
Po skręcie w stronę Biecza, szczena mi opadła, bo wiatr ją pofatygował w tę właśnie stronę... ;) Sprawdzałem w domu, że wiatr będzie, do tego całkiem niezły, na mapach 15m/s ale odczuwalny był chyba bardziej :))))
W związku z powiewami i średnią jakością drogi w kierunku Biecza, wyluzowałem i do drogi na Brody, Zasieki jechałem bardzo miękko i... wolno :)))
Ponieważ nie jestem grzesznikiem, to i tak bym nie zgrzeszył, nie zatrzymując się dla zfocenia tak miłych okoliczności natury. Jednak zatrzymalem się, bo jestem dobrym niegrzesznikiem :) O, jaaa... !!!??? O co mi chodziło w tym zdaniu? Hm...
A w Bieczu...
To zamiast Zamku Czocha :))))
Wreszcie dojechałem do bardziejszej drogi na zachód i gdy już cieszyłem się, że nie będzie trzęsło mi prostej taty, to dla odmiany z ciepła chyba asfalt mi się przesunął...
Za-sie-ki gó-ra-le... tra-we, tra-a-we...
Widząc ten znak nabrałem chęci by odbić Łużyce Niemcom, ale, zaraz, zaraz... Literka T, to Tyrol, czy Turyngia? No nie... Tam, to ja nie dojadę :) Odpuściłem... Znajome cyfry po prawej natchnęły mnie pomysłem, by właśnie w tę stronę, ale tam znowu Niemcy...Eh...
Zajechałem na Statoil, zżarłem ceha doga ( i teraz złośliwie, nie będzie zdjęcia z restauracji i wypasionego posiłku, godnego uwiecznienia na zdjęciu), po czym dałem znać do bazy, że jeszcze żyję, a chwilę później ruszyłem dalej?
Jeziory Wysokie (?) Faktem jest, że za moment było z górki. Co z tego, jak wiatr nacierał pod górkę :)
Na obwodnicy Lubska, zmiękła mi rura :) Co? Przecież, tak bardzo lubię jeździć pod wiatr ;) A tu proszę, niespodzianka :)
Od Lubska do Nowogrodu Bobrzańskiego szału nie było, bo wiało w ryj, a i nawierzchnia na tym odcinku jest mocno emtebowa :)
Brzoza smoleńska prawdę mówi :)
Drugą prawdę także...
W Nowogrodzie Bobrzańskim, od mostu na Bobrze, bacznie obserwowałem ruch samochodowy, w nadziei, że okoliczne, zmotoryzowane buractwo siorbie właśnie niedzielny rosół, a w najgorszym przypadku beka jeszcze po ostatnich kęsach schabowego z wyprzedaży... Niby zbyt wielu ich nie było, na orlenie, przy wyjeździe w stronę Zielonej Góry, także klientów mało, więc postanowiłem po raz kolejny popełnić ten sam błąd i pojechać drogą śmierci, czyli 27. A na niej było tak:
Mój kolega rokendrolowiec, ze światowego top 10 rokendrolowców, pytany nieustannie, aż do obrzydzenia: Skąd taka dziwna nazwa zespołu (muzycznego)?, znudzony, rozbrajająco odpowiadał, że z dupy :) Może właśnie stamtąd pojawili się też ci kierowcy? Sam nie wiem... Żeby aż tylu? Tak nagle? Może jedli rosół ze śmietaną? :))))))
Z radością zjechałem w Świdnicy i nieśpiesznie wdrapywałem się na przydomową morenkę świdnicko -wilkanowską...
Nie piszę o wietrze, to znaczy, że nie wiało? Oj nie! :) Tym razem wiało z górki :))))
Sumując: wspaniała przejażdżka na Zamek Czocha, wspaniałe widoki, szczególnie Jezioro Leśniańskie, równie ciekawe podjazdy i ten klimat Leśnej... :)))))))))
Trop:
- DST 113.09km
- Czas 04:16
- VAVG 26.51km/h
- VMAX 43.40km/h
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Gdzie jest złota polska jesień? W złotym pociągu ?
Niedziela, 11 października 2015 · dodano: 11.10.2015 | Komentarze 2
Na początek o statystykach:
Temperatura rano, na starcie :) - minus cztery stopnie.
Temperatura na mecie - sześć stopni.
Temperatura średnia: dziesięć stopni :)
Wiatr: z wrażenia, aż sprawdziłem po powrocie do domu - był i wiał , przeważnie około 50 km/h, ale dlaczego uparł się by wiać mi prosto do nosa, albo w uszy? Złośliwiec...
Słonecznie i przejrzyście, choć jeszcze chyba nie wszędzie jesiennie. Właściwie, to w niewielu miejscach jest jesiennie :)
Poszukiwałem złotych alejek, ale efekt tegoż procederu jakiś taki mizerny...
Wygląda to wszystko bardziej na lipiec niż październik...
Uwaga odpowiednie służby: terrorysta,bomba, zamaskowany, przebieraniec, blokada drogi ...
Windows muslim country edition, wersja dla uchodźców...
Tu zazwyczaj jest złoto, jak w pociągu...
W okolicach rzeczki Gryżynki coś już pobłyskuje :) Jest nadzieja na znaleźne ;)
Eeee... W Bobrze złota, to nie ma. W elektrowni wodnej w Dychowie, mają specjalne sita do złota. Taki pociąg do kruszca tam mają...
No i wreszcie jest! Droga 32. To przy niej można znaleźć dużo złota, nie w okolicach Wałbrzycha, czy Wrocławia... :)
Do szkoły pod górkę, do domu taż pod górkę...Eh...
Trasa: Zielona Góra - Cigacice - Sulechów - Kije - Skąpe - Radnica - Krosno Odrzańskie - nad Bóbr - i do domu 32 - w Leśniowie Wielkim w prawo do Nietkowa - Czerwieńsk - Wysokie - Zielona Góra.
Z historii około rowerowych, bo przecież nasz Kot jeździ także rowerem :
To jest ta lepsza połowa Diabła, ta która przeżyła :))))))
Teraz, to kochamy go jeszcze bardziej, bo jest wart nieco więcej niż kompletne bebechy Ultegry ;) Nawet więcej niż złoto ze złotego pociągu do złotych alejek...
Gównoprawd licznikowy:
- DST 155.24km
- Czas 05:27
- VAVG 28.48km/h
- VMAX 51.40km/h
- Temperatura 27.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
,,Nie tak szybko..." :)
Poniedziałek, 24 sierpnia 2015 · dodano: 25.08.2015 | Komentarze 3
Z radości, że licznik wreszcie powrócił do świata świecących cokolwiek, pomyślałem, że warto to odnotować dla potomnych, tudzież gawiedzi wszelakiej... Przy okazji nie zapomniałem o drzwi pi esie :) No tak... pi razy oko... W międzyczasie pasjonowałem się zmaganiami na trasie GMRDP, choć nie zawsze, a raczej rzadko, dane mi było posiąść miarodajne informacje, dotyczące tego, kto, gdzie, dlaczego i ,, ale czemu nie jest pierwszy?" Zważywszy na fakt, że śledziłem na miarę danych, co, kto i jak przed maratonem, to i miałem swoich faworytów. W różnych kategoriach:
1. Pierwszy.
2. Pierwszy, ale z jajami.
3. Pierwszy, w swoim stylu.
4. Najpierwszy fantasta.
5. Najpierwszy pajacyk.
6. Największy (mój) szacunek ( choć, to i tak nieważne, taka tylko moja osobista kategoria)
7. To wcale nie takie hopsa.
8. Nie fair.
9. Miękka buła.
10. Mocno naciągane.
I właściwie, prawie mi się udało wytypować niemal ze stuprocentową skutecznością.
A w międzyczasie przed Boryszynem, szambelan wiejski raczył mnie wonią złą...
Coś musiałem z tym fantem począć...
Zacząłem go doganiać, niczym w słynnym filmie grozy,, Jak przegonić smród"
Ale to było za mało, więc, zacząłem mu uciekać...Droga o odpowiedniej jakości, no to miałem jakieś szanse...
Z przerażenia, że tak szybko, jak na moje niewyobrażalne lenistwo, postanowiłem, że nie dam się zwariować i... Mniam, mniam... Śliwki węgierki o podwyższonej zawartości białka robaczanego, to jest to...
Templewo i ukryta gdzieś w okolicy Wielka Tajemnica Templariuszy...
Przydrożna niewiasta... Meri da... W międzyczasie przypomniało mi się, że znajomego interesował jakiś czas temu odcinek z Trzemeszna do Wielowsi, pod kątem zastosować w rowerze szosowym :) W Sulęcinie szału nie ma, to zjechałem w lewo zbadać tę drogę i poczuć się jak prawdziwy podróżnik, bo... nigdy tamtędy nie jechałem :) Otóż: da się jechać tą drogą na rowerze szosowym. Ba! Nawet da się trzymać czterdzieści, choć nie wszędzie, bo po prawej poligon... ;) No i na odcinku poligonowym duuuużooo cienia... :)
A to odcinek między Zarzyniem a Boryszynem. Jestem przekonany, że nie ma takiego kozaka, którego wiatr tu nie zmiażdży. Jak nie w jedną stronę, to na pewno w przeciwną... Na nic się zda wspaniały asfalt łączący te wioski i samo toczący się rower....
Sierpniowy zwycięzca w konkursie na Najbardziej Chamski Bruk Lubuski :)
Wakacyjny standard: Na S3 między Sulechowem a Zieloną Górą znowu wypadek... ;( Co bardziej ogarnięci zjechali na Cigacice, na starą trójkę, lecz wpakowali się na minę, bo na moście przez Odrę są światła :) Kolejna droga zapchana...Że mogłem pojechać śmieszką? Oj, nie... Ideologicznie, było by to niedopuszczalne,. Nie jeżdżę nią zazwyczaj, bo jest nieprawidłowo oznakowana, to i w korku też nią nie pojadę. Aa... Wyprzedzać ich przeciwnym pasem? Owszem, ale nie na podwójnej ciągłej. Tak dla zasady.
A co do GMRDP, to chciałbym, ale się boję :)
Trop:
- DST 170.25km
- Czas 05:39
- VAVG 30.13km/h
- VMAX 55.40km/h
- Temperatura 31.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Start - Pław... Pław - Meta :)
Niedziela, 16 sierpnia 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 3
Ponieważ miałem ochotę pojeździć, to poszedłem na rower... :) W okolicy Niwisk trenowali ;) szoszoni (zawzięcie) jazdę z wiatrem :) Kozacy, nie ma co... Do Nowogrodu Bobrzańskiego pojechałem nieco okrężną drogą, bo gówna, była już gównem oblepiona...Następnie Żary i ...
Kiedyś, właśnie tu był Woodstock :)
Pokręciłem się nieco po Żarach, bo średnia była za wysoka i by nie wpędzać się w kompleksy, odwiedziłem zamknięty sklep Kolegi ( niedziela przecież ) z eko bio żywnością i wszystkim innym co bio i eko może być :) Tak dla żar...tu :) Chciałem niby pojechać z Żar do Żagania i dalej do Szprotawy, lecz duch jakiś skusił mnie i pojechałem w inną stroną, za radiowozem, który akurat jechał w stronę Lubska :)
Lubsko, to żywa rozpacz, to i z bez emocji wyjechałem z tego smutnego zapijaczonego miasteczka...
Już tam zaraz wita, żegna raczej...
Po spałaszowaniu bułek pomyślałem, że warto jednak pojechać dalej, no bo co tak będę stał jak dziwka pod znakiem...
Nie chciało mi się wjeżdżać do Gubina, bo co za dużo to niezdrowo, poza tym to niebywale dziurawe miasto ;( Prawie, jak Gorzów Wielkopolski...
Mój ulubiony strumyk, dostawca eko wody.... ;/
Ale strumyk, przy Bobrze czynny, więc nonszalancja w postaci lekceważenia właściwej gospodarki wodnej w mych trzewiach, dostała pochwałę :)
Wprawdzie kilkaset metrów dalej jest już Bóbr, ale ja chciałem zmoczyć łeb właśnie w TYM strumyku...
Improwizowany w realu plan trasy przewidywał, że z Krosna Odrzańskiego pojadę jeszcze na Świebodzin, bo 32 za bezpieczna nie jest. Tak, to słynna droga Zielona Góra - Krosno Odrz. :( Chmury nad Leśniowem Wielkim, chmury nad Radnicą, więc co za różnica gdzie zmoknę :) Korzyść jaka pojawiła się przy okazji jazdy 32, była taka, że nawet FKRy jechały wolno i się nie wychylały, gdy zaczęło padać. Dodatkowa atrakcja na drodze, to masa zielonogórzan, wiejąca w podskokach z Jeziora Dąbie do domów... :) Długo zastanawiałem się nad przyczyną tak wolnej jazdy blaszaków i wymyśliłem! Mam wrażenie, że 100 procent samochodów miało lipne, czyli zużyte pióra wycieraczek i nawet trzeci bieg powodował rozmazywanie wody i nic ponad to :) W deszczu blacharze boją się jednak o swoje fury rdzy und szpachla i nie świrują :) To mi graj, a że uwielbiam jeździć w letnim deszczu, to i ogień był, mimo kałuż :)
Na zakończenie gówno prawdy licznikowe:
Aaa... licznik zalał się w trupa przy rondzie Przylep, na Trasie Północnej... Jak amatorka, to na całego :)
no i tropy dwa, bo w Pławie gdy dzwoniłem do domu, co zrobił sports fucker? Właśnie to. Zesrał się...
- DST 131.83km
- Czas 04:57
- VAVG 26.63km/h
- VMAX 48.10km/h
- Temperatura 31.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Jest poprawa :)
Piątek, 14 sierpnia 2015 · dodano: 14.08.2015 | Komentarze 4
Zachciało mi się na północ :) Wiatr byłby bardzo, ale to bardzo przyjazny, gdybym to właśnie dziś chciał pojechać do Trzęsacza:) Gorzej z powrotem... ;) Gdy skręciłem za Sulechowem na Krosno Odrzańskie, moja miłość do wiatru wiejącego w ryj z różnych stron, została wystawiona na ciężką próbę. Wiedziałem, że będzie wiało mocno i z której strony, ale żeby aż tak mnie zaskoczyć?
W drodze do Krosna Odrzańskiego. Tak można w upałach jeździć:)
Bóbr za Krosnem Odrzańskim, przed skrętem na Żary.
Spore ochłodzenie od paru dni... ;)
Bóbr. Most na drodze do Kukadła
Niebawem na prostej z Kukadła do Kosierza wiatr miał mnie zmasakrować. Pola z obu stron i On na przeciw.
Gdzieś pod spodem torowisko Alfred Nobel Dynamit AG. Oczywiście rozebrane i wywiezione przez ruskich... Droga na Nowogród Bobrzański.
I kolejny kandydat do tytułu Super chamskiego bruku lubuskiego. Gdzie to? :)
Gówno prawdy licznikowe, bo sports fucker zesrał się tradycyjnie wtedy gdy ktoś dzwonił... Eh...
Doładowawszy nad Ochlą telefon zrobiłem Maryśce takie oto ała... :)
Kawałek tropu do zjazdu na Kożuchów:
Aaaa!!! Jakby to było niezbyt oczywiste, to jestem super tatą, bo potrafię zrezygnować z dłuższej przejażdżki, by popływać z córką :) Tak dziś mi powiedziała. Czyli dostałem złoty medal. Jeah!!! :)
- DST 149.17km
- Czas 05:09
- VAVG 28.97km/h
- VMAX 51.10km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Jak to chciałem przejechać 200 km w pięć godzin :)
Poniedziałek, 10 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 3
Okoliczności natury sprawiły, że przyjemny wietrzyk wiał mnie w nos, to czemu by nie...Po drodze do Cigacic spotkałem kolegę, no i jak zwykle gadu gadu ( ktoś jeszcze tego używa?) Oczywiście miałem Wielki Plan, lecz oczywiście nie wstałem o trzeciej, bo oczywiście nic nie było mnie w stanie obudzić :) Podziwiam ludziki i ludziczków, którzy są w stanie wstawać w środku nocy... Ja potrzebuję porządnej bomby zimnowodnej, by zwlec się z małżeńskiego łoża :) Wobec lenistwa porannego i zaprzepaszczonej szansy na okienko Pankracego, postanowiłem, że do osiemnastej przejadę dwie stówy. Tylko jak miałem to niby zrobić? :)
W Cigacicach na Odrze światła i następna strata czasu. Nawet znak z tej suszy pada...
Pomyślałem, że jak ponownie odwiedzę Świebodzin, to trochę kilometrów nabiję i dwieście będzie, ale... od strony Świebo doszedł mnie potężny pomruk, bełkot jakiś: "Nie waż mi się znowu tu przyjeżdżać, bez pokłonu u stup mych betonowych!" Wystraszyłem się nie na żarty i skręciłem jeszcze przed Kalskiem w stronę Krosna Odrzańskiego.
Nie mogę napisać, gdzie te tajemnicze budowle są, to może być największe odkrycie archeologiczne na Lubuszczyźnie :)
Anglicy mają Stonehenge, a my Stoghenge :)))
Tak, to można w upale jeździć :)
Do Krosna wiałem, co sił, przed tym okrutnym głosem i zatrzymałem się dopiero za Orlenem, przy Netto na kanapki z pomidorami :)
W rzeczy samej! :) Zwłaszcza, ten napój z bio pomarańczy:)))
Niski poziom wody??? W Odrze może tak, ale Bóbr trzyma się dzielnie :) Termometr, z prawej strony pokazywał trzydzieści stopni i pięćdziesiąt jeden, więc jest nieźle...Nie wiedzieć dlaczego, znowu wkręciłem sobie, że jak zajadę jeszcze do Gubina, to na pewno zdążę na osiemnastą. O ja durny!!! :)
Jakiś inny głos ( racjonalności chyba), kazał mi jednak skręcić na Żary tuż za mostem. Dzięki temu podziwiałem po raz milion dwunasty elektrownię wodną w Dychowie. Uwielbiam to miejsce, a niemiecka stara precyzja i praktyczność powala mnie, ilekroć odwiedzam to miejsce...
A teraz kąsek dla miłośników chamskiego lubuskiego bruku. Przy okazji tej kwestii, pomyślałem, że będę raczył potencjalnych czytaczowidzów, lubuskimi (niemieckimi) perełkami budownictwa drogowego. A co! Lokalny patriotyzm:)
A nawet może ogłoszę konkurs... To będzie pytanie testowe: gdzie to jest?
Gdy dojechałem do Lubska, nagle przypomniało mi się, że droga do Nowogrodu Bobrzańskiego jest, lecz nie jest przyjemna :( Eh, teraz, to już na pewno nie zdążę...
Zatem postanowiłem podelektować się przydrożnymi borówkami, wszak ten odcinek drogi to lubuskie (lubskie) zagłębie borówkowe :)
Tajemnica tej drogi ukryta jest pod warstwą polskiego asfaltu...
Prawda, że pięknie prosta ta prosta?
Poniżej jedna z wielu bram wjazdowych do Alfred Nobel Dynamit AG :)
To perełka wymagająca odrestaurowania. Tak, odrestaurowania, nie dyskretnego zalesiania i niszczenia tym samym historycznych budowli w tym regionie...
To tylko niemiarodajny obraz tego, czym jest to miejsce. Mogło by stać śię unikatową ekspozycją, tym samym atrakcją turystyczną, lecz ( to moje subiektywne zdanie) niewidzialny stróż historii dba o to by o tym miejscu zapomnieć...
Więcej o DAG, w rzeczywistości I.G.Farben ;) tu: http://dag-krzystkowice.manifo.com lub w wersji akademickiej tu: http://www.dag-krzystkowice.com/glowna.php
I licznikowe gówno prawdy:
Na zakończenie trop:
- DST 141.35km
- Czas 05:01
- VAVG 28.18km/h
- VMAX 45.40km/h
- Temperatura 38.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Drastyczny spadek formy ep.1 :)
Sobota, 8 sierpnia 2015 · dodano: 09.08.2015 | Komentarze 2
"Jedźcie, jedźcie dziś na Ochlę, dzieciaki popływają, a ja do Was zaraz dojadę rowerem". :))))))))))))
Niestety okazało się, że moja forma bardzo kuleje i dojazd nad zalew w Ochli trwał dziś bardzoooo długo... Chyba się załamię :) Ciężko mi się kręciło, to i zajechałem do Świebodzina, zerknąć na Jezusa, może dałby mi trochę mocy, ale nie...
Wiadukt braterstwa między kobietami tej samej płci w Rosinie, niedaleko Świebodzina
No to skręciłem w stronę Krosna Odrzańskiego, bo tam po drodze sporo jeziorek, rzeczek, kanałów i strumyków, to i może nieco ochłody będzie. Też nie...
.
W drodze do Krosna Odrzańskiego pewien rolnik gubił nieustannie masę siana. A podobno taka bieda wśród polskich farmerów :)
Po siedemdziesięciu paru kilometrach zasłużona przerwa na przystanku w Gostochorzu, przed jedynym podjazdem na trasie Świebodzin - Krosno Odrzańskie :) Wypociłem kilka litrów, dzięki temu lżej mi się będzie podjeżdżać :)
Sucha Łodra w Krosnie...
A na termometrze przed Dąbiem:
. No to na Nowogród Bobrzański, obok Dąbia, tam dwa jeziora, to może wreszcie moc powróci. Nic z tego... Nadzieją jedną z ostatnich była burza :) przed Bogaczowem z kultowym chamskim, lubuskim brukiem. Co za pech, spadły cztery krople wielkości arbuza i po burzy. Nadzieję miałem, bo grzmiało, jak w amerykańskich horrorach.
Ulewa... :)
Bogaczów...
Rozczarowanie... Trudno, w takim razie pojadę ledwo co, najkrótszą drogą ;) nad Ochlę, przez Niwiska.
Tuż za zjazdem z drogi Nowogród Bobrzański-Zielona Góra.
Spotkałem tam pod sklepem agresywnego młodzieńca, któremu nie spodobał się mój radosny wyraz twarzy. Przekonałem go jednak, by oddalił się pośpiesznie, do tego w milczeniu.... :) Gen dziadka, daje mi ciągle moc perswazji metodami bezdotykowymi na najwyższym światowym poziomie :) Po krótkiej wizycie u moich pływających dziewczyn, załamany pojechałem do Ojca szukać pocieszenia i szczerej porady, co by tu zrobić, by nad Ochlę dojeżdżać szybciej niż w pięć godzin :)
Burza, którą objechałem dookoła, z której podobno coś kapało, ale nikt nie może tego potwierdzić... ;)
Licznikowe gówno prawdy:
I trop, który nie kłamie ;)
Dodam jeszcze, że do dzisiejszej przejażdżki podszedłem metodycznie i by nie zwęglić trzewi, jeździłem prawie cały czas pod wiatr lub też czując go na biodrach, raz z prawej, raz z lewej strony. Poza tym duuuużoooo wody...Może ciut spokojniej było, ale za to przyjemnie chłodno, mimo dość wysokich temperatur :))))) Zatem mit o tym, że w upale jeździ się ciężko, należało by włożyć między bajki...
- DST 139.20km
- Czas 05:51
- VAVG 23.79km/h
- VMAX 48.70km/h
- Temperatura 29.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Jajka wysmażone, czas wracać, czyli triady część trzecia, ostatnia
Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 04.08.2015 | Komentarze 5
Mam dość dużą łatwość, radzenia sobie z brakiem snu - trening, trening... ;)), to naturalnym dla mnie było, że po kręceniu wokół Kórnika, wrócę do domu, nie dość, że rowerem, to z ...marszu :) No dobra: wziąłem prysznic, pakowałem resztę gratów, pożegnałem się ze wspaniałymi ludźmi, z którymi miałem wielką przyjemność czynić rowerową wartę na straży Kórnika :) Sugestia Elizium, że mogę to zjawisko potraktować jako jedną wycieczkę, nie przemawia do mnie, bo:
1. Maraton, to maraton, i tyle.
2. Brałem prysznic po maratonie, więc ułatwiłem sobie sprawę - na śmierdziela jest trudniej :)
3. Przerwa od zakończenia maratonu, do mojego startu w stronę domu, dla mnie była zbyt długa. Wyjechałem około południa.
4. To i tak nie byłby tzw. rekord dystansu non stop, więc miałem na to mocno wy...bane...
5. Nie o bicie rekordów mi w życiu chodzi...
6. Zawsze znajdzie się ktoś, kto bardziej, mocniej, więcej, dalej... Świadomość tego stanu rzeczy pozwala mi pokornie zmagać się z samym sobą, nie ze Światem, dyskretnie, bez świateł.
Pojechałem do Domu krajówką, bo wydawało mi się, że będzie sprawniej. Nic z tego. Mnogość ścieżek rowerowych wzdłuż trasy, powodowała ból głowy :) Jednak miało to jakiś sens: przy spowolnionej reakcji na cokolwiek, dawało mi to szanse na w miarę bezpieczne dotarcie do domu:)
Już za Mosiną wiedziałem, że się usmażę. Pola, pola i pola...
Sama jazda, bez przygód, bardzo spokojna ;), bo po cóż jeszcze się dogrzewać :) W Kopanicy dłuższy postój pod sklepem. Czipsy, kola i drożdżówa lukrowana poprawiły mi morale. Od Sulechowa, aż pod dom, szatan we mnie wstąpił i nakazał zdzierać łacha z kierowców stojących w korku ( bo na S3 coś tam się wydarzyło) Jak nie z prawej, to z lewej ich brałem :)))
Sumując: od piątkowego południa do niedzielnego, poźniejszego popołudnia :) mój licznik pokazał, że niby przejechałem 871km i coś tam metrów. Wydaje mi się to całkiem prawdopodobne, tym bardziej, że czuję to w nogach :)
W kierunku środka patelni... :)
Skwierczę już nieco... :)))
Trop:
- DST 152.40km
- Czas 05:39
- VAVG 26.97km/h
- VMAX 48.30km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Po jajka do Kórnika czyli triada no.1
Piątek, 31 lipca 2015 · dodano: 04.08.2015 | Komentarze 1
Wymyśliłem sobie, że spróbuję pojeździć z ludźmi, w grupie, bo zupełnie nie wiem jak to jest... :) Okazja do tegoż nadarzyła się przy okazji Pierwszego Rowerowego Ultramaratonu w Kórniku. Blisko, to pojechałem rowerem. Przy okazji udało mi się ułożyć alternatywną do krajówki, moim zdaniem rewelacyjną, poza krótkim odcinkiem dziurawej drogi w okolicach Świętna i Moch ( Mochów?) Jechałem spokojnie, bez gonienia, bo jeszcze miałem się najeździć :) Atrakcją trasy były widoki i debil w blachosmrodzie w okolicach Bucza, który widząc, że jadę na leżąco zjechał na mój pas, by jakieś dwadzieścia metrów przede mną powrócić na swój tor jazdy (pas) Prawda, że świetny żart? Setnie się ubawiłem...;/
Sucha Odra w Milsku, przy przeprawie promowej
A to wspomniany odcinek między Świętnem a Mochami. Na wąskich oponach jazda powyżej dwudziestu kilometrów na godzinę, była już bez sensu...
Coraz bliżej do celu...
Jechałem dość spokojnie, ucząc się w trybie przyśpieszonym, turystycznego tempa jakiego miałem przestrzegać następnego dnia...Chyba mi się udało :)
Trop: