Info
Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.
Znajomi
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2022, Sierpień3 - 6
- 2022, Luty2 - 5
- 2022, Styczeń2 - 5
- 2021, Wrzesień1 - 2
- 2021, Sierpień1 - 2
- 2019, Czerwiec1 - 1
- 2018, Wrzesień1 - 6
- 2018, Czerwiec5 - 25
- 2018, Kwiecień2 - 10
- 2017, Listopad1 - 6
- 2017, Wrzesień2 - 7
- 2017, Sierpień5 - 28
- 2017, Lipiec2 - 6
- 2017, Maj10 - 24
- 2017, Kwiecień9 - 21
- 2017, Marzec5 - 35
- 2017, Luty1 - 1
- 2016, Grudzień1 - 3
- 2016, Listopad5 - 21
- 2016, Październik1 - 8
- 2016, Wrzesień6 - 20
- 2016, Sierpień6 - 36
- 2016, Lipiec12 - 71
- 2016, Czerwiec7 - 32
- 2016, Maj8 - 26
- 2016, Kwiecień7 - 26
- 2016, Marzec4 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2016, Styczeń3 - 5
- 2015, Grudzień1 - 3
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik2 - 4
- 2015, Wrzesień11 - 22
- 2015, Sierpień21 - 36
- 2015, Lipiec11 - 21
- 2015, Czerwiec5 - 14
- 2015, Maj11 - 6
- 2015, Kwiecień19 - 6
- 2015, Marzec7 - 7
- 2015, Luty9 - 4
- 2015, Styczeń3 - 0
- 2014, Listopad1 - 2
- 2014, Sierpień14 - 1
- 2014, Lipiec26 - 1
- 2014, Czerwiec42 - 3
- 2014, Maj13 - 10
- 2014, Kwiecień12 - 3
- 2014, Marzec10 - 0
- 2014, Luty5 - 0
- 2013, Sierpień3 - 0
- 2013, Lipiec5 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 2
- 2013, Maj6 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 0
- 2013, Marzec5 - 0
- 2013, Styczeń3 - 0
Sto plus
Dystans całkowity: | 5052.98 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 193:03 |
Średnia prędkość: | 26.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 789 m |
Liczba aktywności: | 37 |
Średnio na aktywność: | 136.57 km i 5h 13m |
Więcej statystyk |
- DST 143.80km
- Czas 05:10
- VAVG 27.83km/h
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Jak nie pojechałem na Książ : )
Sobota, 13 sierpnia 2022 · dodano: 13.08.2022 | Komentarze 2
Zwyczajnie: nie wstałem o 3:00 : )
W nagrodę ruszyłem wkoło komina. I tyle : ) Oczywiście na galowo - bo przecież sobota, to właściwie niedziela, a w niedzielę wiadomo: przed rosołem i schabowym defilada po rejonie - mus : )
Jaki rywal - taka jazda : )
Kasztan i e Ty, tzn. ja : )
Na galowo: prasowanka z czasem przejazdu już prawie odpada, więc i (pozorowany) wstyd nie będzie mnie pozycjonował w tłumie szybszych i wścieklejszych : )
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
A jednak...
Sobota, 5 lutego 2022 · dodano: 05.02.2022 | Komentarze 3
Tym wpisem chciałbym zasygnalizować, że jednak żyję. Nietypowy styczeń minął i obym nie miał już więcej tak nietypowych wrażeń, których autorami są samochodowi janusze i ich sebixowe dziatwy.
Trzy karamby, to nawet jak na mnie - zbyt dużo w ciągu. miesiąca. Po dziurze w udzie, został już tylko wielki strup : ) Tylko tyle... Mam w sumie wielkiego farta, ale gen dziadka zobowiązuje : )
Z serdecznymi pozdrowieniami dla Trolkinga : )
- DST 197.50km
- Czas 07:25
- VAVG 26.63km/h
- Sprzęt Rose (Mary Baby)
- Aktywność Jazda na rowerze
Na noc się nie chciało, rano - się nie wstało. Kilometrów dziwnie mało :)
Sobota, 4 września 2021 · dodano: 05.09.2021 | Komentarze 2
Ponieważ ze starczego lenistwa, ale też ze świadomości nie jeżdżę ostatnio jakoś spektakularnie ( no prawie ;) ), wymyśliłem sobie urodzinową przejażdżkę w stylu ,,prawie ultra''.
Znudzony do szpiku płaskimi tripami nad morze, od dłuższego czasu ujeżdżam się w Karkonoszach. Plan był prosty: Podjazd na Zakręt Śmierci, Pokręcić Się Po Szklarskiej, Orle, Kowarska, Okraj, MIEDZIANKA :) Rędzińska i Kowarska Od Drugiej Strony i do domu :) Wyjazd: piątek wieczorem, powrót - sobota wieczór. Na spokojnie i rekreacyjnie, tak by się ujechać i na kołach radośnie powrócić na jamę. Oczywiście, stwierdziłem (tym razem wymówką były względy bezpieczeństwa), że jednak lepiej będzie się przespać i wstać o godzinie 3 nad ranem. :))))) Moja Żona nieustannie drze ze mnie łacha, bo jeśli nie muszę, to NIGDY nie wstaję o takiej porze. Nie inaczej było tym razem: pobudka o koło 9, wyjazd gdzieś blisko godziny 11.
Plan musiał ulec modyfikacji: wybrałem tryb relaksacyjny i taką też trasę: Dom-Kożuchów, Żagań, Świętoszów, Kliczków, Bolec Sławiec, Szprotau, Kożuchów-Dom. Lekko, Łatwo i przyjemnie. Także z lenistwa nie zdjąłem z Marry Rose dłuższo-dystansowej uprzęży i jechałem zapakowany jak na jakąś 0,5l co najmniej :) Pogoda fantastyczna - słonecznie, wiatr wiał cały czas w nozdrza (obrócił się po południu ;) ) z wyjątkiem odcinka Kliczków-Bolesławiec. Wycieczka w tonie dożynkowo-zamkowo-smutnym. Smutnym, bo między Kożuchau ;) a Żaganem, przy drodze spotkałem sowę... :( Martwą Głowę... To w tym samym miejscu, gdzie jakiś czas temu, pod koła wlazł mi borsuk. To tam, gdzie dzikich bardziej niż sarna zwierząt jest sporo...
W Kliczkowie, niemożliwie rozbawił mnie napis nad bramą zamkową, od strony dziedzińca... Ale, odrobina wiedzy o powojennej historii rejonu i wszystko staje się bardziejsze... ;)
Rozmyślałem o EMeRDePach, o tym, że takie warunki na trasie jak w tym roku , to ja lubię ;) Ale... 3200, z czego pewne z tysiak w deszczu? Co ja o tym wiem? No coś, tam wiem ;) Na Bałtyku (który jechałem dla porządku postanoweń w 2018) też padał deszcz, ale to przecież właściwie jednodniówka - MRDP, TO CO NAJMNIEJ INNA PARA KALOSZY ;)
Zimowa Szklarska w oblodzonej kurtce i zamarzniętymi przerzutkami, daje mocno mgliste pojęcie o tym, jak nieprzyjemnie mokro mieli w tym roku startujący.
Na zakończenie dodam, że bardzo mi się podobało :)
Zrewitalizowane ruiny w Zatoniu ;)
Wiatraczysko, gdzieś za Kożuchowem
Sowa - Martwa Głowa :(((((
Lubuskie Bruki :), w drodze do Świętoszowa. Tu: Most nad Kwisą.
Kliczków
Cześć przodownicy! :))
Niemiec płakał, jak mu zabrano. Wiadukt nad chyba ostatnim kawałkiem ciągu A4 z oryginalnych, niemieckich płyt betonowych.
Kliczków
Czysty piaskowiec, to piękny piaskowiec - Bolesławiec
Jak przejażdżka urodzinowa, to strój galowy musiał być ;) No prawie... Koszulka w szafie, bo nadrukowany czas przejazdu szału nie robi :)))) A po co sobie ego poniewierać ;) Postój rzecz jasna na przystanku PeKaeSu: chciałem się choć trochę poczuć jak Emerdepowcy, bo w tym roku nie mogłem wesprzeć kolegi Tomka na przeprawie promowej w Połęcku.
Nie dokręcałem do dwustu, bo po co? Gdzie? Po balkonie, czy na parkingu przy Dino? Hm...
- DST 179.90km
- Czas 06:45
- VAVG 26.65km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
A w Bolcu wszystko po staremu :)
Sobota, 4 listopada 2017 · dodano: 04.11.2017 | Komentarze 6
Kiedyś w M jak miałkość widziałem gary z Bolesławca, więc pomyślałem, że to dobry powód by tam się karnąć. Miałem zamiar wykupić wszystkie( nie... :) nie na handel z gebelsami.. ) ale się rozmyśliłem. Wiało jak w Poznaniu, ale w jedną stronę przez cały dzień, rzec więc można, że było sprawiedliwie :) W Bolcu oczywiście bez zmian, to nie wjeżdżałem dalej.
Irytujące światła w Stypułowie, bo remont nawierzchni :) Strata czasu.
Bardzo lubię szum wiatraków. Prawie jak złota częstotliwość :)
Sprawiłem sobie prawdziwą turkmeńską czapko - czort wie co jeszcze. Jak na wdzianko za dychę spisuje się wybornie.
No i trop:
Niech nikogo nie zwiedzie ten wpis. To wybryk natury. Wolę być dzikusem :)
- DST 123.10km
- Czas 04:51
- VAVG 25.38km/h
- VMAX 62.00km/h
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
3 razy...
Piątek, 18 sierpnia 2017 · dodano: 20.08.2017 | Komentarze 6
... przetrwałem. Miało być tak fajnie, lecz dzisiejsza przejażdżka przywróciła mi myśl, by dać sobie spokój z rowerem. O ile dwie sytuacje były zwyczajnie ;) bardzo niebezpieczne, to przy trzeciej, za podjazdem w Wysokim (prawie pod domem) miałem ciepło i mokro w gaciach :/ Naprzeciw dwa samochody, a z prawej piękne (stare, grube, twarde) dęby. Żyję tylko dlatego, że od wypadku sprzed kilku lat NIGDY nie opuszczam głowy w dół, zawsze patrzę przed siebie(lub na boki). Ten mechanizm daje spore szanse przetrwania, jednak sporo zmniejsza przyjemność jazdy... Ot, dobra zmiana rządzi...
Do rzeczy: trochę wiało w nos, ale to dobrze, bo jeździłem w najcieplejszej części dnia :)
Wysoczyzna Wichowska :)
- DST 131.00km
- Czas 04:39
- VAVG 28.17km/h
- VMAX 51.80km/h
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Na ryby.
Sobota, 13 maja 2017 · dodano: 14.05.2017 | Komentarze 6
Wędkarska trauma z dzieciństwa, kazała mi sprawdzić czy łowisko na którym znienawidziłem wędki, ma plac zabaw dla dzieci :) Ma. :)
Jutro zamiast na rower, pojadę na ryby. Muszę wreszcie zmierzyć się z demonem :)
A z dzisiaj, tylko fotorelacja... ;)
Acha! Temperatura na początku, to 24 stopnie, pod koniec 16. Średnio niby 20, lecz to zmienia wszystko :) Zatem, statystyki będą niepełne.
Piękne kwiatki ;)
Słynne, świebodzińskie, najstarsze Tesco na świecie :)
Olej wielkopolski za młodu...
Jest plac zabaw :)
Niby chce popadać, ale ostatecznie było sucho.
Kilkadziesiąt metrów offu :)
Ostatnio, dość często mam szlaban :)
Trop:
- DST 116.30km
- Czas 04:24
- VAVG 26.43km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 789m
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Gryżyno! Jadę do Ciebie! :)
Wtorek, 30 sierpnia 2016 · dodano: 30.08.2016 | Komentarze 21
Najdroższa! Jadę do Ciebie! Ulecz mą złość i i daj mi przy drodze owoce swe :)
Tak oto, pojechałem sobie do mej przyjaciółki Gryżyny. Jechałem tylko tam. Reszta zjawisk mnie nie interesowała. Takie zboczenie.
Przeprawiłem się w Pomorsku przez Odrę dość szybko i to mi się podobało. Jak to często bywa mój trasoplan był tylko szkicem i do tego pisanym(?) lekarską ręką ;) Hm... Pojechałem najpierw w stronę Szklarki Radnickiej. Droga nie sprzyjała harcom godnym samców alfa, to nie świrowałem :) Dopiero od Będowa, aż do Krosna Odrzańskiego można było coś tam jechać. Zresztą, na tłustych oponach i z uginającym się widelcem jakoś mi się nie chciało ;) Droga z Krosna Odrz. do Łochowic obarczona jest przemiłym błędem komunikacyjnym pod postacią śmieszki rowerowej z poprzecznymi garbami. Wiadomo, korzenie :) Dalej, jest już lepiej, jednak i tak jechałem sobie pośród samochodów, bo... mogłem :) No i po jakimś czasie spotkałem ją...
Witaj Gryżyno! Krzyknąłem z radością... Ona, jakaś taka, jakby zrobociała, odpowiedziała beznamiętnie:
Wkurzyłem się, bo ja do niej z uczuciem, a ona tak mnie potraktowała... Boru suka!!!
Tak oto poruszyłem wątek prasłowiański, do którego zresztą zmierzałem od początku. A dlaczego? Między innymi dla tego:
Skórzyn, Budachów, Bytnica, Garbowo, Zawisze, Grabin, Cibórz, Przełazy, Niedźwiedź...
Ave Wielkie Drzewa!
Jest ich u Gryżyny w ogrodzie znacznie więcej i nie tylko przy drogach...
Pałac niestety naznaczony socrealizmem. Podobnie płot.
Gryżyna! Ale Ty piękna...
W przypadku Gryżyny, właściwie wszystkie drogi do niej prowadzące, są właśnie takie. Sądzę, że mimo to, należy postrzegać je jako atut. Później oczywiście kolejne dożynki:
:
Można by pomyśleć, że spora dawka przydrożnych jabłek, przyjęta do organizmu dużymi garściami spowoduje Wielką Niestrawność... Przynajmniej taką, jaka panowała na tegorocznym BBTour :))))) Nic z tych rzeczy(?) nie miało jednak miejsca. To nie żelki z aspartamem, ani spagettanie potrawy... Oczywiście, to moja spiskowa teoria i na całe szczęście, nikt nie jest w stanie zabronić mi w nią wierzyć :))))
Gryżyna nie chciała, to zaciągnąłem Meridę w krzaki... :)
Po wykonaniu kilku fikołków z Meridą, za Węgrzynicami urok na mnie chciała rzucić Pani Jesień... W sumie... Co dwie, to nie jedna :)
Niestety Matka Natura, w lubuskiem dostała ( już dawno, dawno temu ) niestrawności ( tej BBTourowej? ) i puszcza gazy. W Łąkie m...
Nic, to... Na dworze, to sobie może...
Gazu ziemnego u nas pod dostatkiem i za diabła nie rozumiem, po co nam ruski gaz...
Poniżej wątła powtórka z Gryżyny: Alejka drzew przed Głoguszem. Kiedyś w Głoguszu była gorzelnia. Fajnie pachniało ;)
Dalej było zwyczajnie. Trochę trenujących szoszonów, kilkoro zwykłych rowerzystów, samochody...
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Po pierścień jednego jeziora...
Wtorek, 5 lipca 2016 · dodano: 07.07.2016 | Komentarze 5
Trasa: Zielona Góra - Cigacice - Sulechów - Świebodzin - Lubrza - Buczyna - Zagaje - Lubrza - Bucze - Gronów - Łagów Lubuski - Jemiołów - Łagów Lubuski - Gronów - Świebodzin i dalej tak samo jak na początku, lecz odwrotnie :)
Po paru dniach od wycieczki, zajarzyłem, że to był jednak tzw. przejazd rytualny. Jeden z wielu, a właściwie to ostatnio zdarzają mi się tylko przejazdy tą techniką :) Pogoda przyjemna, lekko słoneczna, a czasami kropiąca nieznacznie,około dwudziestu stopni, spory wiatr i nawet fajnie, że był. Zawsze to, jedno zdanie więcej... :) Nie chciało mi się fot pstrykać nim minąłem Świebodzin, ponieważ postanowiłem, że nie będę reklamował już więcej czarnej dżumy, zwłaszcza, że remont figurki kosztował siedemset tysięcy, publicznych, czyli naszych pieniędzy. Dla laika efekt jest taki, że nie sypie się z koleżki farba i jest tak biały, że aż czarny. Dla wtajemniczonych, to jasne, że jesienią ta kupa betonu zgubi znowu farbę niczym pogańskie drzewa liście... Dlaczego? Oto jest pytanie!
Coś tam w międzyczasie popadywało, ale to raczej taki konewkowy deszczyk był i jechałem sobie bez niepokoju dalej.
W Lubrzy wymyśliłem sobie, że jak nie skręcę w lewo na Świecko, a skręcę w lewo nieco dalej, to i tak dojadę tam gdzie zaplanowałem :) Jasna sprawa, że tak! Do tego w przesympatycznych okolicznościach natury... Przejechałem sobie przez Buczynę, gdzie deszczyk począł swawolić z wietrzykiem do pary dość znacznie, ale w Zagajach było już suchutko, za to pojawił się najprawdziwszy, najoryginalniejszy, niemodyfikowany genetycznie bruk lubuski. Prawda, że przepiękny? :) Ostatnio, jeżdżę sobie takie króciaki na oponach 23 i okazuje się, że to nie jest, nie wiadomo jakie halo :) Da się. Można nawet dość szybko, tylko po co? :)
Poniżej dość mocno ukryty bruk lubuski :)
Tak się rozmarzyłem, że wzrok mi się zamyślił... Powoli, trzęsie, pachnie, drzewa, ptaki...
Tu pomodliłem się do Suchodrzewca, tradycyjną pogańską modlitwą, do której użyłem także różańca z szyszek... Chodziło mi o to, że fajnie mi się jechało i zapragnąłem podziękować mojemu pogańskiemu bóstwu...
Przez Bucze przejechałem równie nieśpiesznie i za znakiem skręciłem w prawo :)
Hell oł Kitty! Witojcie! Dziś tylko prolog, ale na zlocie wypijemy całą wodę z łagowskiego jeziora. Wodę, przez o z kreską ;)
Łagów jaki jest, każdy widzi ;) Autobusy PKS tam nie dojeżdżają, czyli jednak nie wszyscy dostrzegą urok przyzamkowych przestrzeni. Znakiem tego jazda rowerem do Łagowa ma sens! :) Podjechałem sobie spokojnie pod nadajnik radiowy w Jemiołowie i z uśmiechem odczytałem odezwę do turystów:
Ja się nie znam, nie mam zdania, nie wiem, być może, ale... Uroku tej wiosce nie brakuje. Nawet bez tej urzędniczej tabliczki...
Chwilę później oddałem się pogańskim zabawom. Na zachodzie, nazywa się to chyba ringo, czy jakoś tak podobnie... Katolicy rzymscy mówią, że to ofiara, tzn. wyrzucanie monety do kosza... Kompletne marnotrawstwo... Poganie zaś twierdzą, że to trening celności, zręczności, cierpliwości i pokory... Czyż nie jest to praktyczne?
Manitou, właśnie drzemał, więc nie zadawałem mu głupich pytań, bo jeszcze by się przebudził i kazał mi zjarać fajkę w pokoju... I jak wtedy wróciłbym do domu? Na czworakach? ;)
W tym wigwamie mieszka wódz Błękitny Grom - konstruktor pierwszych orłów bojowych z napędem odrzutowym... Rysunki wskazują na to, że gość ma niezły lot :)
Tu z kolei, zalega wieczorami squaw, która ujarzmia fale sejsmiczne wiązką suszonych pokrzyw...
A ta panienka, to Ermina. Niewymiarowa, niewyścigowa, być może nawet niewyjściowa, jednak o niezwykłej... osobowości.
Ponieważ, prognozy przewidywały jakieś deszcze, a nawet burze, to prace przy zadaszeniu stodoły trwały, a nawet trwały żwawo. Nie trudne to zadanie. Wkrętarka, wkręty i lęk wysokości, a efekt? Suche siano. Mnóstwo siana! Przyszłość zwierzaków zapewniona :)
Gadu, gadu, a do domu wracać czas :) Zostań jeszcze pół godziny, bo zaraz spadnie deszcz. Tymi oto słowy rzekł do mnie Manitou... Nie... Nie założyłem lampki, bo mi się nie chciało, nie wziąłem kurtki, bo mam kurtek mało... Nic to... Nie pierwszy i nie ostatni raz w lipcu pada deszcz :)))))
W Jemiołowie, też jest bruk ;)
Dogoniła mnie już na zjeździe do Łagowa, kiedy to z wielkim hukiem wyjebała mi tylna opona :) Dobrze, że drutówka, bo wracałbym na samej obręczy:) Dzięki drutom jakoś się trzymała, ale po zmianie dętki wiedziałem, że daleko tak nie zajadę ;)
Muzeum maszyn rolniczych w Jemiołowie :)
Chwila na stacji benzynowej za Gronowem i dyskretne obczajanie, kiedy to ostatnia dętka padnie ... :)
Ha! W nagrod, nie wiem za co tęcza! Niech nam żyje prezes klubu! :)))
Za Świebodzinem, drogi były już na tyle wyschnięte, że założyłem długą, acz suchą bluzę... O, nie!!! W Łagowie piękne promyczki już krążą... Mogłem posłuchać Manitou... :)
No i pssss... Jakieś dwieście metrów przed Rosinem, dętka off... ;) Jako, że dawno temu, postanowiłem, że nigdy już (zdarzyło mi się to tylko raz i jest to okropne uczucie) nikt nie będzie mnie ściągał z trasy samochodem do domu, nie przejąłem się zbytnio flakiem i pojechalem sobie dalej. Różnica jest taka, że trochę trzęsie na wentylu, rzuca tyłem, nie można kozaczyć na zakrętach i lepiej nie przekraczać 25km/h :)))) Wrażenia te znane mi są, a jakże, to i nie dramatyzuję w takich sytuacjach. To tylko 35 km na flaku :)
Na moście w Cigacicach chciałem kupić jeszcze kurki i jagody, lecz niestety dotarłem tam zbyt późno i nic z tego ;) Zrobiłem za to fotę mikro burzy w okolicach Pomorska
W Zielonej Górze, termometr na Trasie Północnej pokazywał 17.8 stopni, czyli ciepło, czyli przyjemnie, niech mnie raz jeszcze burza obej mnie... ;)
Jak kto dziki, niech nie liczy na statystyki...
Licznik nie działa, zalany. Telefon działa, ale ja nie wiem kiedy. Po każdym zdjęciu wyłącza się... Szajse ung... A stary telefon nie liczy :)
Kilometrów, tak na oko, 180,fajnie :)
Sprostowanie: Dość poważnie przesadziłem z dystansem ;) Wujek Głogle wyliczył, że to jednak około 150 km. Nie zmienia to faktu, że po przecinku fajnie pozostaje :)
- DST 120.40km
- Czas 04:35
- VAVG 26.27km/h
- VMAX 56.80km/h
- Temperatura 34.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Najlepszy z najlepszych: Tesla.
Sobota, 25 czerwca 2016 · dodano: 26.06.2016 | Komentarze 4
Trop:
Piękny słoneczny poranek nastroił mnie do krótkiej przejażdżki, choć wiedziałem, że będę miał niedosyt, bo po południu praca. Lekka, łatwa i przyjemna :)
Ruszyłem nieśpiesznie, bez pomysłu... Na Trasie Północnej, w Zielonej Górze przekonałem się jaki to dziś będzie wiaterek i ruszyłem z radością pod włos, tym bardziej, że ciepło jednak było ;) Wiatr dość odważnie sobie poczynał, więc obaw o usmażenie nie miałem. Mimo temperatury, co powyżej trzydziestu stopi, dramatu nie było.
Przypomniało mi się, że w soboty nie wypada jeździć do Nowogrodu Bobrzańskiego drogą 27, to w Świdnicy skręciłem na Strawberry Fields czyli Ochlę :) Dalej na Niwiska i stamtąd do 27, po czym skręciłem na Żary i pomimo, że było pod słońce, to było też pod spory wiatr i nie wyparowałem. Właściwie, aż do Żagania jechałem suchy :))) Dziwne, lecz tak właśnie było...
Jak zwykle w Żaganiu coś poszło nie tak :))) Gdy podjeżdżałem pod sklep przy wyjeździe na Brzeźnicę spadła jedna duża kropla ;) A za chwilę...
Cóż... Spodziewałem się tego od samego wyjazdu z domu i tym razem nie wziąłem chińskiej pelerynki, choć wygląda to wszystko jakbym jechał do Chin :) Temperatura z grubo powyżej trzydziestu spadła pewnie do chudo powyżej wspomnianych trzech dyszek, to i bez stresu wsiadłem na rower i pojechałem sobie dalej :) Już za chwilę było tak:
Właściwie już prawie sucho, a i ja sam osobiście dopiero tu się spociłem :))))))
O burzowo - elektrycznych zapachach nie będę się rozpisywał. To jest moje i już :) Jak zwykle w takich okolicznościach po łbie zakręciła mi się biografia Tesli i poczułem się jak jego asystent, którego mistrz wysłał na pole po garść elektryczności...
Z burzami tak bywa, że są, a później są znowu :) Czekałem na tę chwilę niecierpliwie.... Niech nikogo nie zwiedzie zdjęcie zrobione spod wiaty przystankowej. Innej możliwości nie było :) Telefon w mig zalałby się w trupa :) Już po chwili delektowałem się ulewą, nawałnicą i gradobiciem ;)
Odcinek z Dzietrzychowic do Brzeźnicy był niezły ;) Pola, boczno - wryjny wiatr i nawałnica. Od wspomnianych Dzietrzychowic notorycznie wjeżdżałem w środek burzy jadąc strumieniami, którymi płynęły wszystkie gałęzie świata :) Fantastyczne doznanie, tym bardziej fantastyczne, że w temperaturze około trzydziestu stopni.
Strumyk powyżej, przy wyjeździe z Kotowic dość niemrawo oddaje warunki jazdy. Ulewa tu na moment odpuściła by aż do Niwisk raczyć mnie dalej gradem. Nie był duży. Jak borówki z Ameryki, lecz jeden dał mi się we znaki i świat mi zawirował ;) Ale, co? Ja nie dam rady? He, he... :) W Niwiskach wpadłem do sklepu po znickersa, napiłem się nieco wody, bo gorąco wszak było i pojechałem w ulewie dalej. W Pielicach, na przystanku zrobiłem kolejne foty. Znać już było, że za chwilę koniec przygody :(
Bo po minucie... I jak tu nie kochać burzy z piorunami. Kilka chwil, a wrażeń na tydzień :)
Podało później cały czas, lecz to już nie to co wcześniej. Teraz było widać cokolwiek. Wcześniej niekoniecznie ;)
No i w Zielonej Górze, na ulicy Jaskółczej rozczarowanie... Niemal sucho, choć i tu coś delikatnie popadało.
Niestety, o ile w trasie byłem tylko mokry, rower także, to po wjechaniu do tzw. miasta usyfiliśmy się kompletnie. Miałem wrażenie, że jadę w długich spodniach tak bardzo oblepiłem się miejskim chłamem... Na koniec wspomnę, by nieco dramatyczności dodać historyjce dzisiejszej, że na obwodnicy Żagania złapałem gumę, co mocno mnie zdziwiło. Jakże to, Durano Plus i gumy? Heh, w domu okazało się, że to dętka przy wentylu się zmęczyła. Tak, tak jechałem dalej na duranowym kauczuku.:) Prawie jak na fullu :) Za to kocham też moją Meridę, że pozwala mi na takie ekstrawagancje :) Ciężka, skrzypi, na flaku pociśnie, a wyrozumiała jak nikt inny... I jeszcze mądrości bez ości:
To nie była wycieczka w upalny dzień, oj nie... :))))))
- DST 117.10km
- Czas 04:04
- VAVG 28.80km/h
- VMAX 52.20km/h
- Temperatura 29.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Nie mogę długo, to mogę ciepło... :)
Niedziela, 5 czerwca 2016 · dodano: 05.06.2016 | Komentarze 2
Spotykane dziś temperatury: 28.9... 46.4...29.3... 48.2... Krótko, lecz ciepło... :)
Z cyklu: Kożuchów jest jednak ładny ;) Tylko te reklamy...
Marycha w wersji ultra light :) No..., za chwilę, gdy wypiłem całą butlę wody :)))
W drodze do Witkowa.
Asfalt może nie jest idealny, ale da się jechać... :)
Przejażdżka rozgrzała mnie dziś do czerwoności, zwłaszcza nos :) O to mi dziś właśnie chodziło. Mało, ale ciepło. Kilometrów trochę więcej wyszło, ale to niemal bez znaczenia...
Trop: