Info
Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.
Znajomi
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2022, Sierpień3 - 6
- 2022, Luty2 - 5
- 2022, Styczeń2 - 5
- 2021, Wrzesień1 - 2
- 2021, Sierpień1 - 2
- 2019, Czerwiec1 - 1
- 2018, Wrzesień1 - 6
- 2018, Czerwiec5 - 25
- 2018, Kwiecień2 - 10
- 2017, Listopad1 - 6
- 2017, Wrzesień2 - 7
- 2017, Sierpień5 - 28
- 2017, Lipiec2 - 6
- 2017, Maj10 - 24
- 2017, Kwiecień9 - 21
- 2017, Marzec5 - 35
- 2017, Luty1 - 1
- 2016, Grudzień1 - 3
- 2016, Listopad5 - 21
- 2016, Październik1 - 8
- 2016, Wrzesień6 - 20
- 2016, Sierpień6 - 36
- 2016, Lipiec12 - 71
- 2016, Czerwiec7 - 32
- 2016, Maj8 - 26
- 2016, Kwiecień7 - 26
- 2016, Marzec4 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2016, Styczeń3 - 5
- 2015, Grudzień1 - 3
- 2015, Listopad1 - 0
- 2015, Październik2 - 4
- 2015, Wrzesień11 - 22
- 2015, Sierpień21 - 36
- 2015, Lipiec11 - 21
- 2015, Czerwiec5 - 14
- 2015, Maj11 - 6
- 2015, Kwiecień19 - 6
- 2015, Marzec7 - 7
- 2015, Luty9 - 4
- 2015, Styczeń3 - 0
- 2014, Listopad1 - 2
- 2014, Sierpień14 - 1
- 2014, Lipiec26 - 1
- 2014, Czerwiec42 - 3
- 2014, Maj13 - 10
- 2014, Kwiecień12 - 3
- 2014, Marzec10 - 0
- 2014, Luty5 - 0
- 2013, Sierpień3 - 0
- 2013, Lipiec5 - 0
- 2013, Czerwiec1 - 2
- 2013, Maj6 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 0
- 2013, Marzec5 - 0
- 2013, Styczeń3 - 0
Do stu
Dystans całkowity: | 6304.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 228:47 |
Średnia prędkość: | 26.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.50 km/h |
Suma podjazdów: | 1287 m |
Liczba aktywności: | 87 |
Średnio na aktywność: | 72.47 km i 2h 45m |
Więcej statystyk |
- DST 86.40km
- Czas 03:12
- VAVG 27.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 702m
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Jak nie góry, to pa górki... :)
Sobota, 17 września 2016 · dodano: 17.09.2016 | Komentarze 8
Nie mam czasu na górki, to zamieniłem je na pagórki :) Tour de komin :) czyli szlakiem niemieckich drzew owocowych ;) Zawieja z północnego zachodu wreszcie nawiała jakieś chmury. Spadło dwanaście kropli i cisza :) Podjeżdżając na koniec w Wysokim zatelepało mi prawą nóżkę ;) Dobrze, że to już pod domem, bo niechybnie spadłbym z roweru gdyby przejażdżka była ciut dłuższa... ;)
Między Letnicą a Świdnicą okazało się, że ona jest ruda, naprawdę ruda... :)
Taką oto tłustą oponę posuwam przed sobą... Tłustą oponę przed nosem toczę, znak, że niebawem w tłusty bit wkroczę :)
Lekko już zdziczały przydomowy sad, otaczający stary domek (niestety już niewidzialny) i Marianna na pierwszym planie :)
Acha! Miałem dziś ciężko pracować, ćwiczyć nowe piosenki, nowe techniki wykonawcze, ale nie! Rano zaspałem ;) W południe, nie mogłem bo byłem na rowerze, a po południu już mi się nie chce, bo niebo się zachmurzyło ;) Że, wieczorem? He, he, he... :) Szkoda mi sąsiadów :) Wniosek z tego mam dziś taki niewyszukany, pospolity wręcz: praca nie jest potrzebna do życia, więc nie można poświęcać całego życia dla pracy... ;)
Trop:
- DST 56.30km
- Czas 02:21
- VAVG 23.96km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Mjut: I jeszcze jeden, i jeszcze... cztery!
Wtorek, 6 września 2016 · dodano: 06.09.2016 | Komentarze 2
Mjut dobrem natury jest, rzecz to oczywista. W ramach strategicznej operacji Plaster dostarczyłem na jamę kolejną porcję boskiego specyfiku. Żeby nie było, że to dar jakiegokolwiek bożka, zaznaczę, że mam na myśli Matkę Naturę i Matkę Królową. Dwie lesbijki, z których to ta druga liże pierwszą, kąsa i miesza na dodatek wszystko ze śliną... Takie oto wyuzdane dziewczyny! A co! Jak się bawić, to na całego ;) Nie łudzę się jednak: pierwszy sort i tak nie skuma o co komą... A szkoda.
Ledwo wpadłszy do domu przed dwudziestą, pożarłem cobądź i popiłem i wdziałem rowernyj kubrak. Pojechałem przez most kolejowy za Czerwieńskiem, bo nie chciało mi się cisnąć przez Sulechów :) Albo mjut, albo przejażdżka. Lecz najpierw szutrówą przy oczyszczalni ścieków.
Mgiełki dopiero się tworzyły i mocy wrażeń dostarczyły mi przy Czerwieńskim Węźle Kolejowym :)
Tu jeszcze nic się nie dzieje, lecz gdy tylko minąłem ostatnie zabudowania i wjechałem na teren PKP Cargo, oczywiście wcześniej wyrobiwszy sobie przepustkę, ;) mgła sięgała mojej głowy i było to zabawne doświadczenie: gdy spoglądałem na kierownicę, to... jej nie widziałem :))) Czyli była to mgła - mleko z kożuchem. Niestety kiepsko się tak jechało i w powrotną drogę postanowiłem jechać asfaltami do Sulechowa i przez Cigacice do domu...
A to ścieżka, wydeptana przez sokistów ganiających rowerzystów :)
Przez moment miałem cztery myśli samobójcze jednocześnie :))) Niestety nic nie jechało tym razem ;)
A wszystko to, bo słodkie kocham i dla słodkiego pragnę tylko żyć...
Na zakończenie takie oto motto: Michał lubi mjut. Wsiądź na rower i jedź po mjut. Nie bądź jak Michał :)
Pszczeli trop:
- DST 57.00km
- Czas 02:09
- VAVG 26.51km/h
- VMAX 59.20km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 585m
- Aktywność Jazda na rowerze
Don Kichot z Letnicy
Czwartek, 25 sierpnia 2016 · dodano: 25.08.2016 | Komentarze 2
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Dożynki, czy dorzynanie? Oto jest pytanie!
Poniedziałek, 22 sierpnia 2016 · dodano: 22.08.2016 | Komentarze 4
Cudownym zrzędzeniem losu, przypomniałem sobie o bikelansingu i by ponownie nie zostać byłym bikestatowiczem poczynię wpis dorzynający. Co i jak dorzynałem ? Hm...
Ponieważ, jakiś czas temu założyłem tłuste opony do mego ścigacza marzeń, co lekko spowolniło procesy doganiania, bądź nie, wymyśliłem sobie, że jeśli jest już dość późny sierpień, to czas rozpocząć owocowy szał :)
Na początek Odra w Pomorsku...
Po drugiej stronie rzeki, kupiłem w ramach wspierania lokalnej przedsiębiorczości colę i pojechałem w stronę Brzezia Pomorskiego...
Lubuskie słynie z lasów, bruku i perełek :)))))
Tej jakości drogi, to lubuskie czarne złoto :)
Wysokiej jakości wiejski trakt i dwukierunkowa droga rowerowa ;)
Taki strumyk płynący pod domem to jest to! Bio lodówka :)
Odrobina wody jeszcze nikomu nie zaszkodziła...
Gdy spojrzałem na różowy wiadukt przed Rosinem, nóżka zaswędziała i pojechałem jeszcze do Świebodzina na kolejną colę :)
Trasa: Łężyca, Pomorsko, Brzezie Pomorskie, Kije, gęsty las, pole, Pałck, Niekarzyn, Kępsko, Rosin, Świebodzin, Sulechów, Cigacice, Zielona Góra, Łężyca.
Dystans: nie więcej niż 100 km.
Właściwie, to fotorelacja, nie wpis. I niech tak zostanie...
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Kaleka trip
Wtorek, 2 sierpnia 2016 · dodano: 03.08.2016 | Komentarze 3
No tak...
Żona, w niedzielę wieczorem:
- No to jak już wróciłeś, to może pojedziemy jutro na ognisko nad Odrę?
- Ale przecież nie mogę chodzić!
- Ale dojechać do domu, to dałeś radę...
- ... :)))))
Po powrocie, dnia następnego konieczny był przejazd rehabilitacyjny.
Trasa niezbyt szalona, właściwie zwykła, przecież jeździć mogę. Dziwne, bo chodzić nie bardzo ;)
Łężyca - Zielona Góra, Trasa Północna - Krosno Odrzańskie - Skąpe - Sulechów - Cigacice - Zielona Góra - Łężyca
Dystans: około 100 km
Lekko deszczowo i chmurnie, lecz ciepło.
Trasa Północna wieczorową porą...
Jeździć mogę :) Chodzić, ciągle jeszcze niezbyt sprawnie... Najgorzej idzie mi wsiadanie na rower :)))))
A jedna z nóżek wygląda tak:
I tak:
Jest coraz lepiej :) Widać napromieniowanie na Miedzianej Górze swoje robi :)))))
- DST 65.10km
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Telewizja
Poniedziałek, 25 lipca 2016 · dodano: 26.07.2016 | Komentarze 2
Traska: Łężyca - Zielona Góra obwodnicą - Świdnica - Ochla - Niwiska - Mirocin - Studzieniec - Zatonie - Zielona Góra: Jędrzychowska, Fabryczna, Reja, Wojska Polskiego, Batorego - Łężyca
Mniej, (czyli) więcej, jak powyżej...
Korzystając z wyśmienitych okoliczności natury: umiarkowanie ciepło, wiatr bliski zera bezwzględnego, zachodzące, a więc nie rażące kierowców Słońce, wyruszyłem na żwawszą przejażdżkę niż zwykle. Zwykle i tak jeżdżę dość żwawo, jak na moje lenistwo, to jednak dziś potrzebowałem pojechać ciut bardziej, tym bardziej, że od dziewiętnastej byłem już posiadaczem czupryny aero :) To utwierdziło mnie w przekonaniu, że gdy na chwilę zapomnę o lenistwie i czerpał będę z zerowego wiatru oraz opływowej fryzury, to będę mógł przez sporą część przejażdżki pokrzykiwać do siebie słynne ( wśród amatorów): Trzymaj czterdzieści! :)))) Od pomysłu, do czynu...:) Przy okazji zmasakrowałem się dość, dość... ;) Całość zajęła mi od drzwi do drzwi godzinę czterdzieści osiem... Sekund, to już nie wiem - lenistwo i ignorancja :) To wszystko z siku stopem i foto chwilami. Bardzo rzadko tak jeżdżę, bo powyżej czterech dych mam wrażenie, że tył roweru wygina się przedziwnie w różne strony świata. To niemiłe uczucie... Dziś był taki szybszy dzień :) Trochę to nieekologiczne, bo piętnaście minut po pierwszym prysznicu, musiałem zmierzyć się z wyrobem miejskich wodociągów raz jeszcze :))))) Zawsze tak mam, gdy jest za szybko :) Po drodze niewiele się wydarzyło... Jedyną atrakcją był rowerzysta (pewnie wracający z pracy) na ulicy Jędrzychowskiej, który wjeżdżał ten podjazd niesamowicie twardo. Taki staromodny, siłowy styl miał... Jak dla mnie, to raczej szkoda nóg, ale jak ktoś tak lubi...
Hm... Patrząc teraz na poniższe zdjęcie, mam wrażenie ( słuszne ;) ), że ruszyłem z domu na tzw. pełnej .urwie... Może i nawet zbyt pełnej... ;)
Obleśne łąko - pola między Świdnicą i Ochlą
Zielonogórskie Zagłębie Kabaretruskawkowe... :)
Niwiska... Miałem już nie reklamować krk, ale jakoś tak wyszło... Są jak socjalistyczna stonka...
Teoretycznie zamierzałem dojechać do Kożuchowa, jednak nie wiedzieć czemu, nie zrobiłem tego... :(
Za Książem Śląskim...
Rondo dylematów: przez Raculę i jej łagodny podjeździk, czy też przez Jędrzychów i podjeździk do... browaru :)))))))
Moja dusza uratowana :) i jakiś czas, być może nawet dłuższy, nie będę grzał niczym poparzony, tak jak dziś...
I to mi się w jeżdżeniu na rowerze podoba. :)
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
280 gwoździ czyli relikwie śniętego...
Sobota, 23 lipca 2016 · dodano: 23.07.2016 | Komentarze 1
Trasa: Łężyca - Cigacice - Świebodzin - Gościkowo - Świebodzin - Cigacice - Łężyca
Dystans: nie więcej niż 100 km
Temperatura: oficjalna 26 stopni, a na termometrze, na Trasie Północnej przy drodze...52.4... He,he... Aż tak gorąco, to chyba nie było, bo wiał fajny zimny, ruski wiaterek.
To był dwuczęściowy przejazd misyjny, do nijakiego Jordanowa, czyli Gościkowa, a wręcz Paradyża... Dobrze, że kurs kończył się po prawej stronie drogi, naprzeciw wylęgarni czarnej zarazy... Mimo to, czułem się nieswojo i już od Lecznicy dla narkusów w Jordanowie, docisnąłem dupsko do siodełka, by wyeliminować atak od tyłu ;)
Nim to nastąpiło sfociłem pogański symbol Świebodzina. Aż dziwne, że śnięci jeszcze nie wymusili usunięcia tegoż przemiłego sygnalizatora spod najbrzydszej figury lubuskiej...
Na rondzie przy najstarszym tesco na świecie, kontrole policji. To jeszcze nic, że kontrole. Stojący na środku ronda funkcjonariusz poszukujący terrorystów z okazji światowych dni młodzieży śniętej, rozbawił mnie nieco... Ale, cóż... Taki job :))))
Dojechawszy do celu, pograliśmy na bębnach z Kolegą Wiktorem, a z jego rodzicami popaplaliśmy o wakacjowaniu w... Austrii. O kapitalnej infrastrukturze turystycznej i o wbrew pozorom wcale nie wysokich cenach. Można się nieźle zdziwić... 9 noclegów dla 6 osób na siedemdziesięciu metrach kwadratowych plus karnet na większość okolicznych atrakcji... za 200 ojro :)
Gadu, gadu, a czas płynie... :)
Tuż przed rondem, czyli węzeł Jordanowo i wjazd na S3
Wątpliwej jakości panorama Świebodzina i wiaduktu z S3 pośrodku...
A to już kwas litewski, który zażyłem w intencji... zabłąkanego kierowcy tira ( a niby sobota, hm... ) z wszystko mówiącą tabliczką: LT
Nie dość, że było nawet ciepło, to jeszcze cieplej zrobiło mi się, gdy wszedłem w interakcję ze wspomnianym tirem tuż przed Rosinem... Włos mi dęba stał aż do Sulechowa :)
I to tyle. :)
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Dżesss był, a w drodze do domu blues... vol 2
Niedziela, 17 lipca 2016 · dodano: 19.07.2016 | Komentarze 3
Trasa: Jemiołów - Łagów Lubuski - Gronów - Stok - Mostki - Świebodzin - Sulechów - Cigacice - Zielona Góra - Łężyca
Dystans: nie więcej niż 80 km.
Czas jazdy: niespodziewanie zadowalający wobec warunków psychofizycznych dżokeja :)
Gdy dziewczyny radosne, acz zmarnowane nocnymi harcami wstały, zjedliśmy śniadanie, postękaliśmy nieco nad popadującym deszczykiem, czekaliśmy na nieco więcej słońca. Pojawił się wietrzyk, rozgonił wstrętne chmurzyska i już około dziesiątej życie towarzyskie przeniosło się na prerię :) Po przyjemnym prysznicu z węża poczułem się jak Manitou... Atrakcją dzisiejszego dnia miał być park linowy i był :) Tym razem level drugi, bo nasza niedorośnięta squaw już tam bywała i... to jest Tato łatwe. Wolę wysoko. A mogę na samą górę ? :) Eh... Spakowaliśmy graty i ruszyliśmy do Łagowa autem :)))))))) Nudziłem się niezmiernie ;) Wreszcie czas minął, a i zmęczenie młodej Indianki sięgnęło zenitu. Pojechaliśmy do domu, po czym w ten sam dziwny sposób wróciłem do... Jemiołowa :)
Dyliżans, to jednak nie to, więc osiodłałem moją klacz i ruszyłem dość żwawo w stronę domu, bo perspektywa trzeciej pod rząd burzy na tej samej trasie, nieco mnie irytowała...
Dyskretna fota nadajnika w Jemiołowie...
I nieco bardziej odważna fotografia zbliżającej się delikatnej burzy...
Pokapywało mi czasem na plecy, ale nie na tyle by robić zdjęcia mokrych gaci...
Poniżej pięknie różowy mostek nad S3 tuż za Rosinem.
Lekko wieczorową porą ruch był już symboliczny, jechało mi się spokojnie, właściwie to był przejazd zdecydowanie bardziej użytkowy niż terapeutyczny :)
Samica dzikiego mustanga na popasie pod tablicą informującą, że właśnie tu trwa remont i (lub) budowa drogi S3.
Rzecz miała miejsce w okolicy Sulechowa, tuż za zjazdem z ronda na Cigacice.
To był kolejny trening(?) jazdy bez spania :) Dystans mizerny, ale to niezbyt wiele zmienia, bo i na takim zasnąć też można :)))))
Właściwie powinienem siedzieć cicho i nie wymądrzać się, ni chwalić jak to długo potrafię nie spać, bo przyjdzie kiedyś kryska na matyska ;)
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Blues, a nawet dżessss.... vol. 1
Sobota, 16 lipca 2016 · dodano: 18.07.2016 | Komentarze 2
Trasa: Łężyca - Cigacice - Sulechów - Świebodzin - Mostki - Stok - Gronów - Łagów Lubuski - Jemiołów
Dystans: nie więcej niż 80 km
Czas: porównywalny z czasem dojazdu moich księżniczek :)
Temperatura: w sam raz.
Łykend zapowiadał się obficie... Blues, konie, przed, po zgonie ;) Słońce, park linowy, Indianie i liczne banie...
A więc... ;) Spakowawszy dziewczęta, ruszyłem sobie powoli w stronę prerii. Moje niewiasty ( w tym jednia z homologacją USC ) dojechać miały łączonymi środkami transportu, bo... do Łagowa nie jeżdżą autobusy ;) Ja zaś wykorzystując tę sprzyjającą okoliczność skorzystałem z mej alu klaczy, o wszystko mówiącym indiańskim imieniu Grafitowa Biel :). Od Zawady, aż do mostu na Odrze w Cigacicach korek. Obowiązywał na szczęście tylko samochody. Znowu wypadek na remontowanej S3 i całe szczęście dla samochodziarzy, że obok jest stara trójka ;) Za Sulechowem, już tradycyjnie robi się pusto i na tej trasie, aż do Deszczna ma się wrażenie, że to zupełnie niepotrzebnie zbudowana droga rowerowa, dopuszczająca ruch samochodowy :) Tak, niepotrzebnie, bo przecież niedzielni cykliści jeżdżą tylko do nad Odrę... Podjazd w Cigacicach stanowi skuteczną barierę i właściwie już od mostu żaden dzielny rowerzysta nie wjeżdża pod koła. Wyjątek stanowią niedzielni rowerzyści z rowerami na bagażnikach samochodowych...:) Lokalsów z okolic starej trójki nie liczę, bo to użytkowa elyta :)
W Mostkach zbadałem, czy moje dziewczyny, wraz z koleżanką nie pomyliły czasem drogi ;) i wiedząc, że mam ogromną przewagę pojechałem dalej...
Oprócz błękit...u, brakuje mi pośrodku kierownicy chwytu...
No i po krzyku. Jeszcze tylko przejazd przez turystyczną perłę ;) i ...
fotka na podjeździku do Jemiołowa i właściwie to koniec przejażdżki. Główna jazda miała się rozpocząć dopiero wczesnym popołudniowieczoronocoporankiem... Aaaa... Jeszcze zdjęcie łagowskiej bramy, która to w rzeczywistości jest wrotami do innego świata, gdzie dźwięk i brzdęk jedno imię ma ;) Warto zwrócić uwagę na moje okulary. Dostałem je kiedyś od starego Indianina. Podobno, widać przez nie przyszłość. Zawsze gdy w nich jeżdżę, jestem spokojniejszy :)))))))
Poniżej, końcówka podjazdu przed Jemiołowem. To jest wersja letnia :) Doskonale dopasowana do upałów.
Blues, czyli dżesss.... Wprawdzie to zdjęcie pochodzi z edycji 2015, kiedy to Manitou nie dał rady Polakom i padł jak nieżywy w objęcia Matki Natury, to i w tym roku nie było lepiej. Gdyby nie podtrzymujące go korzenie traw wszelakich, także i tym razem nie ustałby na nogach ;) Howgh! W sumie gdybym tak, ja miał na powitanie z każdym gościem wioski, jarać fajkę pokoju, to ...
Ja w piątki nie przyjeżdżam, bo doskonale znam teren i wszelkie zagrożenia ;) Żony i kochanki, w piątki mają nieoficjalny zakaz zbliżania się do indiańskiej wioski :))))))
Okiem Kolegi Katosa:
Drugim Jego okiem:
Około piątej spadł deszczyk, ze sporym trudem spakowaliśmy graty ze sceny. W tym roku nie była zadaszona - niestety, ekipa technicznych była w wiosce już od piątku... ;) Teoretycznie poszliśmy spać... He, he... Akurat ;) Starszyzna plemienna udała się ku ognisku i w spokoju radziła nad planem działania :)))))))
Ciąg dalszy nastąpił...
- Temperatura 23.5°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Alternatywny... mecz ;)
Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 11.07.2016 | Komentarze 9
Trasa: Łężyca - Krosno Odrzańskie - Skąpe - Sulechów - Cigacice - Zielona Góra - Łężyca.
Google twierdzą, że to 106 km. Jest, to możliwe :)
Pomyślałem sobie, że oglądanie drugiego meczu w trakcie Mistrzostw Europy w piłce nożnej, to dla mnie zbyt wiele. Namówiłem dziewczyny by, zrobiły sobie wieczorny seans, to ja, by im nie przeszkadzać pójdę sobie na rower :) Shrek ma wzięcie, więc i mi było łatwiej zniknąć z domu :)
Zniknąłem o godzinie 22.50 i już dojeżdżając do Trasy Północnej wiedziałem, że będzie fajnie :) O ile za dnia wiatr nakurzał solidnie, to wieczorem wymiękł i zasnął :) Tak, to mi pasuje ;) Gdy ruszałem termometr pokazywał dwadzieścia dwa stopnie. Nieźle...
Na Trasie Północnej, przed rondem Przylep...
Tankowanie powerada :) na Statoilu, przed Krosnem Odrzańskim. Chyba grzałem, bo jakoś szybko tam dotarłem i ciepło się temu misiu zrobiło :)))
To jest możliwe, bo trzydziestka dwójka, jest szybką drogą, a w nocy, pomimo, że tiry już ruszyły można tam nakurzać dość swobodnie. Nie to co za dnia ;) Wprawdzie do rekordowego przejazdu do Krosna sporo jeszcze brakowało, to dziś było solidnie żwawo:)
W Krośnie Odrzańskim, po drugiej stronie mostu...
W Radnicy, poważna wymiana nawierzchni. Dobrze, dobrze... będzie jeszcze wygodniej :) Niedługo droga Skąpe - Krosno Odrz. będzie rewelacyjną drogą rowerową. Ach, gdyby tak jeszcze kawałek od Świebodzina do Skąpego był lepszy...
Jakiś dzik w krzakach chyba czyhał... Zapomniałem, że tam rosną dęby ;)
Stara trójka... Najlepsza droga rowerowa w okolicy :)
Przed mostem na Odrze w Cigacicach, Ronaldo dostał czerwoną kartkę :)))
Na Chynowie, tak nas miasto uszczęśliwiło malując pasy dla rowerów, że aż jeszcze nie zdarzyło mi się po nich jechać. Za dnia bywa grubo... Wyzwiska, klaksony, faki... Nie będę jeździł po zapiaszczonych i zaszklonych poboczach rowerowych, które są dziurawe, a studzienki ściekowe bywają na nich dwa poziomy niżej...
Żeby nie było, że to moja ciocia jeździła po okolicy... :)
O godzinie 01.32 na Trasie Północnej termometry pokazały, że jest 23.5 stopnia :) Nieźle. Dokładając do takiej temperatury niemal kompletny brak wiatru, śmiem twierdzić, że to był bardzo dobry wybór. Rower zabija piłkę nożną we wszystkim :)
A tak naprawdę, to poszedłem pojeździć, by wykorzystać ten znak oraz pomysł Trolkinga. Do rzeczy:
Oto rebus polityczno rowerowy :)
Beata! Beata...
... czy ty Lubusz jak cię trzęsie? Cz ty Lubusz iść na bruk? :)))))
Koniec na dziś...