Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Walery z miasteczka Zielona Góra. Mam przejechane 23558.70 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2487 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Walery.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Do stu

Dystans całkowity:6304.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:228:47
Średnia prędkość:26.45 km/h
Maksymalna prędkość:72.50 km/h
Suma podjazdów:1287 m
Liczba aktywności:87
Średnio na aktywność:72.47 km i 2h 45m
Więcej statystyk
  • DST 86.10km
  • Czas 02:53
  • VAVG 29.86km/h
  • VMAX 59.70km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dwa cycki, kontra decha....

Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 28.05.2016 | Komentarze 1

Trasa płaska, jak decha. Wilgotność tak wysoka, jak najwyższe Etiopki i igrzyska plebejskie w Kożuchowie, jak w Rzymie... A ponieważ droga na Szprotawę zamknięta, bo... igrzyska, to zawróciłem zasmucony... Celem przejażdżki był właśnie podjazd za Kożuchowem. Trudno... :)





 Dzisiejszy WC kwadrat...







Od jakiegoś już czasu Zielona Góra zaczyna się w gęstym (ciemnym) lesie :) Z każdej strony ;)






Obrzydliwa zieleń :)))) między Ochlą i Świdnicą.

Wypadał, bądź nie wypada wyjaśnić tytuł :) Hm, Co też podmiot deliryczny miał na myśli? A miał na myśli... profil trasy :) Cycek z lewej, decha pośrodku i cycek z prawej. Że różne? Też mi anomalia! Wiosna, każdego roku jest inna i nikt z tym problemu nie ma :)  Tak więc ( co za obrzydliwe słowo: więc... ), bez wódki z podmiotem liryzującym za żadne skarby (z małymi wyjątkami), nie da rady precyzyjnie określić o co komą temu podmiotowi. I to mnie właśnie kręci, nawet bez chęci... Wieloznaczność :)

Trop:




Kategoria Do stu, Merida


  • DST 55.90km
  • Czas 01:53
  • VAVG 29.68km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy :))))))

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 0



Ponieważ jeżdżenie do pracy rowerem stało się(?), a może zawsze było modne, to postanowiłem, że też sobie pojadę do pracy z włączonym gps :) No i tak właśnie zrobiłem, mimo, że podobno miało między Zieloną Górą a Krosnem Odrzańskim lać :) Może i lało, lecz ja byłem suchy... 




Niby leje... Całkiem możliwe, że nawet bardzo, ale... po drugiej stronie Odry :) Taka to granica. Całkiem prawdopodobne, że jednak wcale nie pada, choć tak wygląda.

 I teraz komentarz w dość ważnej sprawie: Lubię jak wieje, tak jak dziś w drodze do pracy... ;)



Kategoria Do stu, Merida


  • DST 55.20km
  • Czas 01:49
  • VAVG 30.39km/h
  • VMAX 71.30km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z pracy :)))))

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 2

Trochę popracowałem. Poszło nawet sprawniej, niż się spodziewałem. Bez zbędnego gadania, przerwy na pizzę... :))))
No..., taka praca :) Lekka, łatwa i przyjemna :) Uwielbiam ją, a ona mnie... Ups... ;)

Na koniec setnie się uśmiałem... z młodych szoszonków. Niespodziewanie mnie wyprzedzili na obwodnicy przed rondem przy Przylepie. Jak zwykle na zjeździe :) Byłem niemal pewien, że przed wjazdem na rondo, któryś z nich się odwróci... Cóż... lekki rower, czasowa nakładka i wysokie obręcze, to nie wszystko... :)))))))) Jest taka bajka muzyczna: To nie wszystko mieć boisko, trzeba jeszcze umieć w piłkę grać... Mam ją nawet na winylu. Ha! Winyle, też są ostatnio modne, jak jeżdżenie rowerem do pracy...

A to Bóbr przed Krosnem Odrzańskim i strasząca mnie burza - nie burza, co spokój mój zaburza :)




 


Kategoria Do stu, Merida


  • DST 76.20km
  • Czas 02:49
  • VAVG 27.05km/h
  • VMAX 55.70km/h
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ciepło, zimno... ciepło, zimno...

Piątek, 29 kwietnia 2016 · dodano: 29.04.2016 | Komentarze 1


No i proszę! Słońce, błękitne niebo, na starcie 14 stopni, pod koniec niecałe cztery... :) Dziewczyny na basenie, to ja hyc na rower :)
Po drodze wody nie brakowało. Stawy, jeziorka, strumyki i... bajorka. Ale, nie... Spotkałem trzech szoszonów, wszyscy kulturalni. Miło się zdziwiłem. Jeden bawił się na rowerze czasowym chyba. Miał nawet pełne koło z tyłu. Nakurzał, aż miło. Nakurzał, aż się odwróciłem. Nakurzał, aż mi szczena podrygiwać w stronę ziemi poczęła. Nakurzał wprawdzie z wiatrem, lecz to niewiele zmienia. Bez wiatru też pewnie by nakurzał. Tak nakurzał, że aż dostałem na chwilę kaszlu z wrażenia. Powiedziałbym nawet, że to było dobre, ale nie jestem bogiem :)  To też nie ma znaczenia, bo i tak nieźle nakurzał :) Bardzo mi się podoba nakurzanie,, ale czy dałby radę nakurzać tak cały dzień i noc całą, jak nakurzał tę chwilówkę? Jeśli tak, to uznam go za Super Nakurzacza kwietnia. Ciekawe...




Tu podobno było najbardziej pod górkę. Nie byl bym taki pewien. Najczęściej pod górkę i to bardzo miałem do szkoły :)
 




Nie ma to jak robić zdjęcia... pod górkę :))) Zawsze to jakieś usprawiedliwienie (dla tłumu), że tak wolno :))))






Twierdzenie, że Lubuskie ma kiepskie drogi, jest mocno naciągane :))))








Kiedyś, yyyy... kiedy to było??? :)))) ten staw był dziki, mniejszy i fajniejszy... Dojeżdżaliśmy tu maluchem w sześciu, czasem siedmiu. Niestety pewnego razu odpadło mu koło, temu misiu,yyyy... maluchowi :)





No i wątek romantyczny: Pod tymi właśnie, dziś już drzewami, a dawniej drzewkami, czy nawet krzakami, niejednokrotnie spotykałem moją Żonę. Co za niespodziewane spotkania to były... Nogi w wodzie, a głowy w chmurach :))))

No i coś dla miłośników statystyk:  

Zjadłem jedno czerwono - zielone jabłko.  A jakże, nie obyło się też bez małej coli, tym razem wiśniowej :)





Kategoria Do stu, Merida


  • DST 79.20km
  • Czas 02:51
  • VAVG 27.79km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cycling

Sobota, 23 kwietnia 2016 · dodano: 23.04.2016 | Komentarze 7


Cycling, no bo trasa płaska jak mongolska decha. Niby tak, ale cztery wzgórki były :)

Zamierzałem robić coś innego, następnie ów zamiar zarzuciłem i ostatecznie gdy około 9.30 zadzwonił kolega Paweł, postanowiłem ów zamiar przywołać, lecz w mocno (to mało powiedziane) okrojonej wersji. Ponieważ ostatnio wieje uroczy wiatr z wszelkich możliwych stron, to pomyślałem sobie, że dla takich miłych okoliczności ruszę dupę wraz z rowerem.  Ruszyliśmy ( razem z kolegą Pawła - Tomkiem, który stał się automatycznie także moim kolegą )  z okolic ronda przy pogotowiu na ulicy Wyspianskiego. Gdy zobaczyłem rower Tomka, mina mi zrzedła dość mocno. Paweł wprawdzie jeździ na Tribanie 500, ale szosa to jednak szosa. Tomek ujeżdżał karbonowego Authora i do tego już z daleka wiedziałem, że przy porwistym wietrze wywieje mu go spod tyłka :) Ten składak ( swoją drogą składany w naszym ulubionym sklepie rowerowym ) z bidonami ( nie wiem czy pełnymi) waży podobno prawie siedem kilogramów, czyli dwa razy mniej niż moja Merida :)))) A że, chłopaki dość mocno przykozaczyli na starcie, to wpadłem w delikatną zadumę... ;) W mieście już się nie śpieszę, jeżdżę bardzo ostrożnie ( po moich przygodach niejeden cyklista zmieniłby hobby na szachy ), a koledzy ogarniali auta raz z lewa, raz z prawa, mylili czerwone z ciemnozielonym... :)))) To nie w moim stylu... Wreszcie Paweł wyjaśnił Tomkowi przyczynę mojej wstrzemięźliwości (?) . Nie jestem samcem alfa, lecz samcem omega  :))))))

Gdy wyjechaliśmy wreszcie ulicą Wrocławską z miasta w stronę Raculi zrobiło się dość żwawo, tym bardziej im bardziej było z górki, zaś za Drzonkowem... wiatr ustalił kolejność peletoniku :) Jak frajer jechałem prawie do Kożuchowa z przodu. Nie, nie jak frajer. Lubię rozbijać wiatr, choć powyżej trzydziestu pięciu kilometrów na ha, bywa, że nie jest już tak łatwo :)  Spodobało mi się dźwięczenie roweru Tomka na dziurach, nie było słychać metalicznych pobrzękiwań, lecz tylko delikatne zgrzyty, jakby trzeszczał tani plastik. Fajny był ten dźwięk :)  Oczywiście dyskusja była jedyna słuszna: o rowerach :)))))) Ponieważ, Tomek nie znał mojej opowieści, to szczena mu drżała i nie mógł się nadziwić, bo to mimo wszystko nieprawdopodobne, że przeżyłem czołówkę z tirem. Mnie dziwi to nieustannie, całą dobę, od kiedy uświadomiłem sobie, że nie taki tir straszny :)))))))) W międzyczasie, ciągle wiało :)  Z Kożuchowa pojechaliśmy na Wichów, dalej na Urzuty, do Niwisk i do domów. Niestety dwa kursy przez miasto, to dla mnie zbyt wiele :/  Koledzy namawiali mnie na jutrzejszą zielonogórską ustawkę, bo podobno jak stwierdzili, jechałbym  z przodu... Mi to niezbyt ideologicznie pasuje, no bo jak to? Samiec omega na pikniku samców alfa? :))))) Poza tym, postanowiłem, że będę utrwalał stereotyp, jakoby rowery nieszosowe szans z szosowymi nie mają :))))  Po co burzyć system? Rozstaliśmy się niemal w punkcie spotkania i z postanowieniem kolejnych wspólnych przejażdżek radośnie wróciliśmy pod strzechy :)

Trop:



No i fotony. Tylko trzy, bo wiało i obiektyw się wyginał :)




Kawałek za Niwiskami, w stronę Ochli. Paweł sprawdza jak bardzo odjechał :))))





Ja zaś sprawdzałem, jak bardzo wiatr powyginał mi nozdrza :) ( A tak naprawdę: jedź, jedź... zaraz i tak zaczniesz się oglądać... )
Nawet mnie to bawiło. Właściwie bardzo mi się dziś podobało. To dziwne, a jednak... :)





Tomek mający najbardziej szosowy rower, dyskretnie kontrolował sytuację :)

Takie zbiorowe jeżdżenie, to zupełnie inna bajka, niż samotne eskapady. Zaczyna mi się to podobać, choć samcoalfizm dość mocno jeszcze mnie irytuje.  Prawda, że socjalizuję się coraz bardziej ? :)))))))



Kategoria Do stu, Merida


  • DST 62.44km
  • Czas 02:35
  • VAVG 24.17km/h
  • VMAX 41.70km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na siłę...

Sobota, 13 lutego 2016 · dodano: 14.02.2016 | Komentarze 1

Bez chęci nic nie kręci...
Z butnych planów w obliczu mgły, wilgoci i nie chcenia starczyło mi tym razem (nie)chęci na niezbyt wiele. Aż dziwię się, że starcza mi chęci na słów bełkot skromny...



Za przejazdem kolejowym w Nietkowie, tuż przed podjazdem w stronę Leśniowa Wielkiego jakieś zaplątane w krzakach resztki zimy czają się niewyraźnie...




Ale mi się dziś nie chciało, a jednak ruszyłem cielsko :) Niestety ciągle nie mam kijka do selfie :(
Sporo mgły, czasem nawet takiej mocno horrorowej, ale przed Drzonowem kilka chwil w oparach słońca:





Po drodze z Drzonowa do Buchałowa mija mnie szosowiec na karbonnym Canyonie, takim nawet, jaki mi się po głowie plącze. Co takiego !? Ile jedziemy? 28? Hi, hi... Zagaił skromnie o swej radości  z nowego asfaltu na tym odcinku, który robi wrażenie :) Prawie jak autostrada! Pojechał w stronę Letnicy, ja na Świdnicę... Też się nie śpieszył, albo też mu się nie chciało, albo to końcówka zimy i wczesno -  przedwiosenna deprecha :)  Albo, albo... ;)

Trasa: Zielona Góra - Wysokie - Czerwieńsk - Nietków - Leśniów Wielki - Drzonów - Buchałów - Świdnica - Ochla - Kiełpin - Drzonków - Racula - Zielona Góra

Wykonawszy na koniec mocno wkurwiający ( pełen niedzielnych kierowców) przejazd przez zielonogórską  aglomerację :) ,chwilę po obiedzie poszedłem spać :)
Nie będzie mi mgła psychy szargać! :)

Gównoprawd liczniczny:
















Kategoria Do stu


  • DST 82.23km
  • Czas 03:22
  • VAVG 24.42km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie tam ta ram tam...

Środa, 27 stycznia 2016 · dodano: 28.01.2016 | Komentarze 2

A było to tak:

W zimie, dawno temu:) gdy drogowców śnieg rozbudził, trakty co pod swą pieczą je mieli ze śniegu opustoszeli...
Za to w DDR dalej zima... :)  

Przejażdżki Silver Arrow nie podlegały i nie podlegają dokumentacji, a to wyjątkowe zdjęcie tylko potwierdza regułę :) No dobrze. Czasem i coś silverarrowego wklepuję...


:

Tak, jak powyżej czasem bywało, a teraz do rzeczy:

Trasa: Zielona Góra - Sulechów - Świebodzin - Sulechów -Zielona Góra.
Nuda niby jak nic, za to moja ulubiona nuda :)

Przejażdżkę rozpocząłem tradycyjnie od fototemperaturionu... O godzinie 20.30 pod koniec stycznia dwanaście stopni?
Zabawne... Tylko wiatr, dość silny nie pozwolił odczuwać klimatów wiosenno - letnich... Wczoraj większość trasy była niemal zupełnie sucha, a dziś nie widziałem mokrych odcinków :) Jak by to nie była zima  :) Fajnie, za wyjątkiem wszędobylskiego piachu na poboczach, a w tzw. mieście w pobliżu rond. Ciekawe swoją drogą, że ddr przy rondach były w zimie odśnieżane, ale gdy tylko dróżka się prostowała, ślad po wysypce niknął... Doprawdy niezbadane są wyroki drogowców....




Dla odmiany gównoprawd licznikowy niemal na ppoczątku.














Powyżej, obwodnica :) Sulechowa





Trójca jedyna: żółte barierki, ja i najstarsze Tesco na świecie ( Duma Świebodzina )
Swoją drogą, gdy wjedzie się między te barierki, a przypominam, że żółte jak papiery, to nie ma odwrotu...




Tu trójca innowiercza: księżyc nad ośrodkiem doświadczalnym :) w Kalsku bodaj, wiadomo - ja oraz wydruk z fototemperaturionu.
Temperatura jaką pokazał, to 10, ileś tam stopni... Niewiele przed północą, to niezły wynik o tej porze roku.
Jechałem w bezpalczastych rękawiczkach, lekkiej czapce i nawet rozważałem nad pozostawieniem Ocieplanej wiatrówki w domu. Poza tym spodenki i nogawki letnie :) Lato niemalże... No i jeszcze moja nonszalancja, głupota, czy jakoś podobnie: Duża i średnia tarcza, są tak zorane, że zdarzyło mi się parę razy niemal świecić oczami znad kierownicy, a na pewno wyglądało to jak bym miał zastąpić ogniwa do lampki ;) Lezę dziś do serwisu... Żona niepocieszona ;)


Kategoria Do stu, Merida


  • DST 61.92km
  • Czas 02:48
  • VAVG 22.11km/h
  • VMAX 39.80km/h
  • Temperatura -13.8°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na mszę... ;)

Niedziela, 3 stycznia 2016 · dodano: 03.01.2016 | Komentarze 3

Trasa: Zielona Góra - Świdnica - Ochla - Niwiska - Pierzwin - Pielice - Ochla -Świdnica - Zielona Góra.

Ledwo się obudziłem, a za oknem piękne słońce... Lubię słoneczną pogodę... Lubię też... gdy wieje :) Lecz dziś lekko się irytowałem tym wianiem, bo wiało chyba ze wszystkich kierunków. Żeby aż taki brak zdecydowania? 

Wyruszyłem nieśpiesznie z zamiarem bycia suchym aż do powrotu do domu :) Poniżej zera bycie mokrym pod kurtką nabiera innego wymiaru. Nawet na krótkiej popierdółce :)  Z drugiej strony Meridą da się jeździć z przodu tylko na tzw. blaciku, lub na dwudziestce dwójce, więc kadencja zawsze niemal była nie taka jaka jest mi najmilsza.
Poniżej fragment niewielkiego podjazdu na morenę  w okolicy Wilkanowa, który nawet jadącego odpowiednio żwawo golasa rozgrzeje dość szybko. Tu akurat wietrzyk turlał się z górki, to i udało mi się pozostać suchym :)



Parowóz zrobił się jednak ze mnie zacny :) Jedyny tuning, to odkrycie nochala i uformowanie koniniary w aerodynamiczny klin...




Przy truskawkach w Ochli też się nie rozgrzałem, eh...Za to w Niwiskach miałem nadzieję spotkać pod kościołem katolików. Nic z tego, to dość często miękkie buły ( jak ja lubię to określenie)  i pod kościołem  w czasie mszy stoją tylko latem :)





Smutny i zawiedziony sfociłem się nieśpiesznie... Niestety nie mam jeszcze kijka do selfie. Nie wiem jaki model wybrać ;(





Za to w Pielicach, po raz kolejny, mało nie spadłem z roweru :)   Gdy świebodziński Jezus wybierze się na wakacje w te okolice, będzie miał gdzie przysiąść jak na strudzonego wędrowca przystało... Chociaż nie... figura jest chyba bardziej wypasiona...





Uwielbiam przejrzystość lekko mroźnawego powietrza, zwłaszcza gdy świeci słońce. Miód to na me serce najsłodszy...

A tu morenka świdnicko-wilkanowska od pośladków strony:



Na podjeździe ze Świdnicy termometr drogowy pokazał minus trzynaście i trochę. Myślę, że słynna odczuwalna była dużo bardziej odczuwalna niż ta którą poczuł termometr :)Było mi fajnie i nawet nie zabolało, że nie zjadłem śniadania. Tym razem miałem farta :)

Tradycyjny gównoprawd licznikowy:









Kategoria Merida, Do stu


  • DST 68.85km
  • Czas 02:33
  • VAVG 27.00km/h
  • VMAX 47.80km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ości zostały rzucone...

Sobota, 26 grudnia 2015 · dodano: 26.12.2015 | Komentarze 3


Trasa: Zielona Góra - Czerwieńsk - Nietków - Leśniów Wielki -  Drzonów - Buchałów - ...i ... z powrotem :)

Stoi na stacji lokomotywa...
Ha! Przyłapałem ją na świątecznym tankowaniu... prądem... Tłusta oliwa?





Zawsze mnie to zastanawiało... 307... Ten z 303 stoi chyba w Tajnym Magazynie Tajnych Eksponatów...





Na zdjęciu poniżej zawracałem :( Rodzina jest No.1 :)





Puszczam oczko? Raczej poświątecznego pawia :) Chyba, że to oko z rosołu...





Takie mamy czasy, że kultura może istnieć, no bo jakże bez niej żyć, lecz tylko w połączeniu z jedynym słusznym...





Naczytałem się już sporo użalania o dzisiejszym wietrze, więc zaznaczę tylko, że był. Jak każdego dnia :)

Gównoprawdu licznikowego nie instaluję, bom leniwy, nie chce mi się fotografować licznika, bo to nie jest raczej normalne :) Chyba, że jest, ale ja tego nie wiem...


Kategoria Do stu, Merida


  • DST 62.56km
  • Czas 02:05
  • VAVG 30.03km/h
  • VMAX 44.60km/h
  • Temperatura 16.8°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Guten tag, Guben nacht...

Sobota, 26 września 2015 · dodano: 26.09.2015 | Komentarze 3


Do pracy z rowerem, bo mi się nie chciało, po pracy rowerem, bo miałem taki kaprys :) Co by tu jeszcze napisać... Hm...Jeszcze trochę po mieście i... walka o Kota. Super Kota Diabła...





KOT POWAŻNIE CHORUJE... :(

Jakoś tak niemrawo jechałem, bo mi się raz chciało, a raz nie... Kaprys, kapuśniak... jesienna depresja :)




Wygląda jak wiosna, a to już jesień, czuć ją w nocy...





Czerwone me łoko, muchą oblepione, jeszcze za cztery dychy i zobaczę Żonę :) 





Znak ten prawdę mówi, że pięćdziesiątaka, muszę szybko zrobić, bo dopadnie  mnie... znużenie :)))




W Leśniowie Wielkim ujrzałem taką oto przepiękną chmurzynę...

Gównoprawd licznikowy:








Kategoria Do stu, Merida